CO DALEJ Z SUROWCAMI?

Jak wiadomo spadek cen jest przejściowo niekorzystny dla giełd akcji gdyż wpływa negatywnie na spółki paliwowe i wydobywcze, a te należą przecież do największych koncernów na świecie (np. Exxon Mobile, BP czy największe w naszym regionie MOL i Orlen). Jednak w dłuższej perspektywie fakt że ropa naftowa jest o 30% tańsza niż na szczytach z ubiegłego roku będzie bardzo pozytywnie wpływać na światową gospodarkę. Im bardziej nastawione na konsumpcję i im więcej paliwa i wydatki na energię stanowią w koszyku wydatków danego społeczeństwa, tym bardziej odczują to in plus giełdy danego kraju. Uważam że najbardziej skorzystają kraje biedne i rozwijające się gdzie wydatki na paliwa i transport stanowią duży udział w ogólnym rozrachunku wydatków. Nasz kraj pasuje idealnie jako potencjalny beneficjent spadków cen ropy, gdyż po pierwsze nie wydobywamy tego surowca (nie stracimy na spadku jej cen), po drugie wydatki na paliwo czy transport stanowią wciąż stosunkowo duże obciążenie dla obywateli. Jeśliby jeszcze zdarzyło się tak że nasza waluta umocniłaby się do Dolara, a jest na to duża szansa, to spadek cen paliw mógłby wynosić nawet 30-50% (wiem że mało kto w to teraz wierzy).Przyjrzyjmy się teraz wykresowi kontraktów na Crude Oil:

Niestety najbliższa sytuacja nie przedstawia się zbyt dobrze z punktu widzenia zwykłego konsumenta, bowiem moim zdaniem będziemy świadkami korekcyjnego ruchu w górę. Chociaż na wykresie pojawił się tzw. "krzyż śmierci" polegający na przecięciu od góry szybszej średniej ruchomej (SMA50) z wolniejszą (SMA200), to jednak najnowsza historia pokazuje że zawsze w takich przypadkach ropa była zdolna do odbicia i wybronienia linii trendu. Bardzo możliwy jest powrót do średniej z 200 sesji - SMA200 czyli do cen w okolicach 95-97$ za baryłkę. Drugim surowcem, wzbudzającym wielkie emocje wśród inwestorów jest złoto, chociaż jest to surowiec bardzo nietypowy gdyż traktowany jako lokata kapitału przez wielkich inwestorów na czele ze światowymi bankami centralnymi. Na moim starym blogu popełniłem wpis pt. "Uwaga na złoto", w którym zdecydowanie przestrzegałem przed jakimikolwiek inwestycjami w  kruszec. Moje obawy jak na razie okazały się nieco przedwczesne i trochę przesadzone, gdyż cena w USD oscyluje wciąż w okolicach 1580 więc nic złego do tej pory się nie stało. Ale czy aby na pewno inwestorzy stawiający na złoto mogą spać spokojnie? Odważyłbym się zaburzyć ten spokój i ponownie przestrzec przed nagłym załamaniem ceny, podobnym do tego jaki mieliśmy na ropie. Przede wszystkim uważam że prędzej czy później gospodarka wyjdzie z kryzysu i cena złota powinna zacząć powoli to dyskontować. Jeśli koniec świata została zdyskontowany we wrześniu ubiegłego roku, przy cenie 1920$, to teraz z każdym tygodniem kiedy tego końca świata jak nie było tak nie ma, będzie ubywało ludzi którzy wciąż się jego obawiają (być może niektórzy czekają do 21.12 kiedy to ma nastąpić faktyczny Armageddon?). Po drugie uważam że nadzieje na kolejne QE (dodruk pieniądza przez FED) są zupełnie nieuzasadnione gdyż gospodarka USA powinna złapać oddech w III i IV kwartale dzięki czynnikowi omówionemu na początku tego artykułu czyli taniejącej ropie. Kolejnym czynnikiem mogą być wzrosty na giełdzie akcji, powodujące że inwestorzy, którzy kierowali się chęcią zabezpieczenia i przetrwania ciężkich czasów będą pozbywali się złota i kupowali dobre spółki giełdowe. Jak wygląda sytuacja na kontraktach na złoto?

Jak widać kurs złota jest już poza trendem wzrostowym i ostatnie zwyżki były jedynie ruchem powrotnym do przełamanej linii. Uważam że teraz, owszem kurs może wzrosnąć jeszcze nawet do 1650 aby spotkać się z SMA50 ale podobnie jak na ropie pojawił się tutaj wcześniej "krzyż śmierci" i raczej nie pozwoli już na dalsze zwyżki. Należy moim zdaniem pogodzić się z tym że hossa na rynku złota skończyła się definitywnie w zeszłym roku.