Czy giełda to kasyno?
Nie wiem dlaczego ale w kontekście naszej giełdy akcji w ostatnich latach, na myśl bardzo często przychodzą mi do głowy dwa porównania sportowe. Jednym jest Andrzej Gołota a drugim - Robert Kubica. Dzisiaj zajmę się przypadkiem tego pierwszego. Pamiętam kiedy ustawiałem sobie budzik na 2 czy 3 w nocy (którakolwiek to by nie była) aby obejrzeć drugą odsłonę wielkiego pojedynku wagi ciężkiej - jednego z najbardziej elektryzujących w historii - Gołota kontra Bowe. Cała Polska kibicowała wtedy "Endrju" - to wejście z polską flagą, charakterystyczny gest przed walką, przypominający uniesienie szabli w górę - to wszystko sprawiało że był niekwestionowaną dumą Polski. Jedynym wtedy po Wałęsie i Papieżu, Palakiem rozpoznawalnym na świecie. Jeśli akcje Andrzeja Gołoty byłyby wtedy notowane na giełdzie, to osiągnęłyby z pewnością absolutne szczyty historyczne a ich łączna kapitalizacja przekraczałaby pewnie 100-krotnie jego roczne zyski z uprawiania boksu. Poszedłem do warszawskiego klubu "Colosseum" aby obejrzeć walkę na żywo, po raz pierwszy na dużym telebimie, umieszczonym na wielkiej tanecznej sali, umiejscowionej pod namiotem cyrkowym. Gdzieś nad ranem Gołota wszedł do ringu i po kilkudziesięciu sekundach było już po walce. Lennox Lewis zadał mu kilkanaście nokautujących ciosów po których "Endrju" już nigdy nie był taki jak wcześniej... Ból jaki wtedy przeżył - zarówno ten fizyczny jak i może przede wszystkim - psychiczny, nie pozwolił mu już nigdy wrócić do mistrzowskiej formy. Uciekał z ringu przed Mikiem Tysonem, po otrzymaniu zaledwie jednego silnego ciosu, poddał się w praktycznie wygranej walce z Michaelem Grantem, został zmasakrowany w pierwszych sekundach walki o tytuł mistrzowski z Lemondem Brewsterem, przegrał przez brutalny knock-out z rodakiem Tomaszem Adamkiem i w końcu ostatnio został upokorzony przez Przemysława Saletę. Jednak należy mu oddać to, że aż 3 razy walczył o mistrzostwo świata i zdaniem większości ekspertów dwukrotnie został pokrzywdzony, niesłuszną decyzją sędziów. Czy zatem Andrzej Gołota był od czasu druzgocącej porażki z Lennoxem Lewisem synonimem pecha i nieudacznictwa? Uważam że pomimo wszystko NIE. Każdemu bokserowi życzę aby aż 3-krotnie miał szansę walki o mistrzostwo świata. Następca Gołoty - Tomasz "Góral" Adamek miał do tej pory tylko jedną szansę. Mieli ją również, choć nie ukrywajmy, że jedynie ilozuroczną - Albert "Dragon" Sosnowski i Mariusz "Wiking" Wach. Dodatkowo Gołota walczył z aż 7 byłymi lub wtedy aktualnymi mistrzami świata jak Riddick Bowe (dwie porażki przez dyskwalifikację), Lennox Lewis (porażka przez KO), Mike Tyson (walka uznana za nieważną), Tim Wheaterspoon (zwycięstwo), Lamon Brewster (porażka przez KO), John Ruiz (remis) i Chris Byrd (remis) Zarobił też co by nie mówić kupę kasy, liczonej w milionach dolarów. Gdyby wtedy, po bolesnej porażce wycofał się z boksu, to nie miałby kilku baniek na koncie, jakie ma w tej chwili. Czy dzisiejsi inwestorzy po przyjęciu bardzo wielu silnych ciosów, po kilku poważnych knock-outach są w stanie się podnieść i dalej z sukcesem inwestować? Uważam, że niektórzy niestety już nigdy nie będą tacy jak wcześniej. Dotyczy to moim zdaniem większości z nas. Co by nie mówić, to nie każdy miałby przecież w sobie taki upór, taką determinację jaką miał Gołota, który co trzeba obiektywnie przyznać, po każdej sromotnej porażce powracał i miał swoje momenty odkupienia. Obecnie ciężko spotkać w Polsce osoby, które by miały niezłomną wiarę w polską giełdę i które podchodziłyby do giełdy nie jak do miejsca spekulacji i wyrwania szybkiego zysku ale do źródła systematycznego, długoterminowego pomnażania swojego kapitału. Ostatnio przeglądałem niegdyś bardzo popularne, dziś nieco podupadłe forum, poświęcone inwestowaniu na giełdzie. Dawno tam nie wchodziłem, więc to z czym się zetknąłem było dla mnie nieco szokujące. Dla mnie to nagromadzenie negatywnych emocji i skrajne zwątpienie w rynek akcji może być zaskakujące po 2,5 latach wzrostów ale nie mogę zapominać, że takie wciąż są nastroje tzw. "ulicy". Ludzie którzy zostali znokautowani w 2007, 2008 i 2009 roku a potem być może ponownie sprowadzeni do parteru w 2011, wciąż nie mogą dojść do siebie. Poza tym zauważyłem też zupełnie inny aspekt, a mianowicie całkowity brak znajomości jakichkolwiek reguł obowiązujących na rynku akcji. Można to poznać po obwinianiu kogoś z zewnątrz - winny jest jakiś mityczny "grubas" albo grupa trzymająca władzę...nigdy nie są winni oni sami. Po tym przede wszystkim można poznać amatora od zawodowca. Ten drugi nigdy nie szuka wymówek po swoim niepowodzeniu. Poniżej prześledźmy i przeanalizujmy kilka ostatnich wypowiedzi na wspomnianym wyżej forum internetowym portalu Money.pl (co ciekawe wcale nie musiałem długo szukać tych wypowiedzi - praktycznie cały ostatni wątek jest pełen wpisów napisanych w podobnym tonie): Wypowiedź I "Tu trudniej trafić w spółkę która rośnie, niż wygrać w totka""Na giełdzie jestem od kilkunastu lat i prawie od samego początku próbuję odrabiać straty. Praktycznie to one się pogłębiają. Tu trudniej trafić w spółkę która urośnie, niż wygrać w totka. Gra jest nierówna, bo my drobni musimy za akcje płacić cenę rynkową, a oni sobie dodrukują co jakiś czas, po kilka groszy, a potem wywalają masowo i zaniżają kurs. Gdy już tego nadrukują miliardy, to robią scalenie, w wyniku czego w naszym portfelu zostaje X razy mniej, a cena za 1szt. jest niższa niż zapłaciliśmy. Wiele razy pisałem na różnych forach, że ten przestępczy proceder, zwany "dodatkową emisją" powinien być zakazany. Wycena spółki została dokonana przed debiutem danej spółki i na tej podstawie wyemitowano określoną ilość akcji, która powinna być niezmienna. Natomiast jeżeli wartość majątku rośnie, to równolegle urośnie cena akcji, gdyż akcjonariusze to zauważą. To co tu napisałem, dotyczy wszystkich spółek . ." Jak widać autor tej wypowiedzi uznał, że prawdopodobieństwo zarobienia na giełdzie jest mniejsze niż trafienia szóstki w Lotto! To już nie jest nawet kasyno, gdzie przecież szansa na wygranie jest prawie 50% podczas gry w ruletkę, stawiając czarne lub czerwone - zdaniem tego człowieka, to jest jeszcze trudniejsze niż wygranie w Totka! :-) szansa jedna na kilka milionów! :-) Wypowiedź II "Polskie kasyno to jak gra w ruletkę" "Polskie kasyno to jak gra w ruletkę . Spekulanci różnej maści , krutasy itp dołują nasze indeksy . Po takich zachowaniu napływy do TFI mogą się drastycznie zmniejszyć , członków OFE będą mieli ból głowy co dalej z OFE ? czy może wybrać ZUS i spać spokojnie . Ciekawy jestem czy tylko premię zarządzających przy spadających indeksach będą większe ????? tak było dotychczas." Ten forumowicz był o wiele łaskawszy dla naszej giełdy. Jego wypowiedź była bardziej stonowana, gdyż zamiast porównania do trafienia szóstki w Lotto odniósł się do kasyna i przytoczonej przeze mnie gry w ruletkę. Postęp :-) Nasze prawdopodobieństwo wygranej jednak rośnie! :-) Wypowiedź III "Drobni inwestorzy grają z grubasami w 3 karty""Drobni inwestorzy wyleczeni z kasyna na dobre i nie chcą już grać z grubymi w 3 karty". Każdy pewnie kiedyś zetknął się gdzieś na ulicy, w przejściu podziemnym czy na deptaku pod Gubałówką z popularną grą w 3 karty. Wiadomo że rozdający karty na początku zazwyczaj daje wygrać amatorom łatwych i szybkich pieniędzy. Gdy widzi że stają się już podekscytowani i są skłonni zwiększać stawki, zaczyna ich niemiłosiernie ogrywać. Ten forumowicz najwyraźniej doświadczył tego na sobie samym. Wypowiedź IV "A może to szybszy system UTP jest winny?" "Nasza GPW do banda złodziei z Wincentem na czele...Zabijają naszą gospodarkę i potencjalne zyski przyszłych Emerytów. Od momentu zmiany systemu na GPW na "szybszy" zaczęły dziać się cuda. Europa i Ameryka na swoich historycznych maksimach a u nas jak poziomy z 2005roku." Ten forumowicz sugeruje z kolei, że to wprowadzenie nowego systemu UTP, który z przekąsem nazywa "szybszym", było powodem jego późniejszych niepowodzeń. Przypomniało mi się stwierdzenie jakie usłyszałem z ust jednego ze znanych analityków, specjalizujących się w grze na kontraktach, który przez bardzo długi okres myślał że "oni mnie widzą"! Wypowiedź V "Kto ma kupować i za co?" "A kto ma kupować i za co? Ci na umowach śmieciowych? Czy te 3 mln co musiało opuścić Ojczyznę za chlebem?A może ci, dla których nie będzie na emerytury i im jeszcze wydłużyli wek ich otrzymania do 67 lat, kiedy gospodarka znika, a rekordowe długi rosną?" No tak - słynne "Wina Tuska" :-) Nic dodać nic ująć - klasyka gatunku... Wypowiedź VI - "Tłum jest zapakowany po dziurki w uszach na lewarach""Teraz po tylu latach hopssy robionej rekordowym długiem, którego oprocentowanie już mocno rośnie, tłum zapakowany po dziurki w nosie i uszach na lewa rach, ruszy teraz do funduszy umarzać udziały i zastanie kartkę na drzwiach zamknięte, awaria!"Stare powiedzenie mówi, że każdy generał wie jak wygrać poprzednią wojnę. Ci, którzy przeżyli słynne załamanie z 2007 roku pamiętają jak to umorzenia w funduszach akcji powodowały efekt domina i spadki pogłębiały się miesiącami. To właśnie to przykre wspomnienie powoduje, że wielu z nas na każde doniesienie o dodatnich wpływach do funduszy zaczyna obawiać się powtórki z rozrywki. Co miałem na celu cytując tutaj 6 wypowiedzi, sześciu zupełnie różnych forumowiczów z portalu Money.pl? Chciałem uzmysłowić absurd myślenia, w jaki wpadła część z nas po bardzo dotkliwych stratach z lat 2007-2009 i ostatnich z lat 2011 oraz połowy 2012. Tych sześciu ludzi jest odzwierciedleniem chyba jednak większości społeczeństwa na tym etapie, o czym świadczy "milczące przyzwolenie" większości Polaków na demontaż OFE. Nie chcę się kreować na "Rejtana polskiego rynku kapitałowego" ale na Boga, na giełdzie można zarobić, to nie jest kasyno, a za każde nasze porażki odpowiadamy tylko i wyłącznie my sami! Jeśli dokonamy złej selekcji spółek do portfela i w porę nie będziemy potrafili przyznać się do błędu to kogo to jest wina jak nie nas samych? Jeśli ktoś zarabia na giełdzie a my wciąż tracimy, to kogo to jest wina? Tego kogoś czy nasza? Ci, którzy wciąż są sceptyczni i uważają że na giełdzie nie da się zarobić a już o pobiciu szerokiego rynku można sobie tylko pomarzyć, odsyłam do prowadzonego przeze mnie "PORTFELA SPÓŁEK PROWZROSTOWYCH", w którym po 78 tygodniach czyli po równym półtora roku, uzyskałem łączny zysk 104,75%, jeśliby wziąć pod uwagę dywidendy i reinwestowanie zarobionego kapitału. Pozdrawiam, Albert "Longterm" Rokicki Analityk Rynków Finansowych