Czy to już hossa?

Zacznijmy może od wypunktowania wciąż istniejących zagrożeń dla polskiego rynku akcji:

1) Ustawa frankowa

Poznaliśmy jej szczegóły przedwczoraj i jak to się mówi "z dużej chmury, mały deszcz". Powiem szczerze, że prezydent Andrzej Duda wzbudził we mnie bardzo duży szacunek. Niewątpliwie musiał odłożyć na bok swoje ego i osobiste ambicje, wobec racjonalnych zaleceń, głównie prezesa NBP - Pana Adama Glapińskiego ale również KNF. Wygrał zatem zdrowy rozsądek i dobro całego społeczeństwa (czytaj stabilność systemu finansowego) - nie zapominajmy, że banki to serce całego ustroju kapitalistycznego i trzeba się z nimi niestety obchodzić jak z jajkiem (piszę niestety, bo mnie to też nieraz wkurza, że na całym świecie traktuje się je jak święte krowy). Tak jak Kościół Katolicki jest fundamentem dziedzictwa kulturowego i strażnikiem moralnym, wpływającym na światopogląd społeczeństwa, tak banki są jego odpowiednikiem w odniesieniu do pieniądza. Polacy muszą być zatem świadomi, że banki to najważniejszy organ ustroju gospodarczego w jakim żyjemy i nie może być on nadmiernie nadwyrężany w imię interesów zdecydowanej mniejszości społeczeństwa. Nowa ustawa frankowa to wielka ulga dla banków i całego systemu finansowego - 4 mld zł kosztów wobec prognozowanych od 35 do nawet 70 mld zł (z taką katastroficzną wizją też się spotkałem) to naprawdę najmniejszy z możliwych wyrok kary. Ceny banków na giełdzie powinny rosnąć, kontynuując tzw. "rajd ulgi".

2) Demontaż OFE 2.0

Tu również była bardzo miła niespodzianka dla rynku ze strony rządu - 75% aktywów z OFE ma być przekazana na nowe rachunki IKE (Indywidualne Konta Emerytalne) czyli ulegną one de facto reprywatyzacji - zostaną  zwrócone społeczeństwu. Jest jednak jedno duże "ale" - nie będzie można ich wypłacić zanim nie osiągnie się wieku emerytalnego to raz, a dwa, że jednorazowo będzie można wypłacić maksymalnie tylko 25% uzbieranej kwoty, a reszta będzie podzielona na miesięczne raty (przypominam, że środki na OFE i IKE są dziedziczone, więc jakiś członek rodziny je przejmie po śmierci emeryta).

Ponadto, aby jeszcze bardziej załagodzić sytuację, wicepremier Morawiecki zaproponował wprowadzenie zupełnie nowego mechanizmu, aktywującego powszechne oszczędzanie na emeryturę i jednocześnie wspierające bardzo silnie rynek kapitałowy, a mianowicie PPK (Pracownicze Programy Kapitałowe), które wspierałyby już istniejące PPE (Pracownicze Programy Emerytalne) z tą jednak różnicą, że ten nowy program byłby narzucony na każdego pracodawcę. Udział byłby domyślny czyli tzw. quasi-przymusowy, bo polegałby na tym, że każdy pracownik byłby przypisany przymusowo do programu ale w każdej chwili mógłby z udziału w nim zrezygnować. Znając statystyki z wielu państw, które takie programy wprowadziły, wynika, że zdecydowana większość (można zakładać, że nawet 80% społeczeństwa) nie zdecyduje się na rezygnację z programów, tymbardziej w obliczu powszechnej kampanii informacyjnej, uzmysławiającej Polakom, że na przyzwoitą emeryturę z samego ZUS-u lub ewentualnie z ZUS-u i z OFE, nie mają co liczyć.

Według wstępnych wyliczeń roczny napływ pieniędzy na polski rynek kapitałowy z tego tytułu wynosiłby nawet do 20 mld zł - przypomnę,  że OFE przed rozmontowaniem przez rząd PO w 2014, przynosiły ok. 12 mld zł rocznie, więc nowy program byłby gigantycznym wsparciem dla GPW!

Okazuje się zatem, że ten punkt spokojnie możemy uznać nie za zagrożenie ale za szansę dla rynku akcji. Oczywiście jeśli chodzi o polityków, to nie można im do końca ufać, ani liczyć na to, że faktycznie ich zapowiedzi zostaną wprowadzone w życie. Jeśli jednak te plany zostałyby przeforsowane, to od 2018 roku, od kiedy nowy system miałby ruszyć, mielibyśmy porównywalnie silną hossę, jak tą pamiętną z lat 2003-2007.

3) Podatek bankowy i od sklepów wielkopowierzchniowych

Według mnie oba podatki są już dawno uwzględnione w cenach akcji banków oraz detalistów, a pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są już całkowicie neutralizowane przez program stymulacji społecznej 500+. Jak wiadomo większa konsumpcja przekłada się na wyższe przychody i zyski zarówno dla sklepów jak i dla banków - nie zapominajmy, że coraz więcej Polaków zaciąga kredyty konsumenckie, a one mają o wiele wyższe marże niż hipoteczne. Coraz więcej ludzi korzysta również z kart kredytowych, a jeśli już o mieszkaniach mowa, to przecież dodatkowe 500 czy 1000 zł polepsza zdolność kredytową Polaków. Trzeba przyznać, że PIS dobrze sobie to wykombinował.

4) Inwazja Federacji Rosyjskiej na kraje Bałtyckie i Polskę

Pomimo zapewnienia sobie bazy NATO i stałego stacjonowanie ciężkiej dywizji amerykańskiej, wielu inwestorów może obawiać się wybuchu wojny. Donald Trump ostatnio dodatkowo dolał oliwy do ognia, stwierdzając, że właściwie to NATO nie musi bronić państwa członkowskiego na zasadzie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - jego retoryka polega na tym, że USA mogłaby przykładowo wesprzeć działania sojusznika jedynie logistycznie, szkoleniowo lub humanitarnie, zamiast wysyłać faktyczne siły wojskowe i angażując się w konfrontację militarną z wrogiem. Tak na dobrą sprawę, to w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa wcale nie jest powiedziane czy ta baza NATO faktycznie powstanie na terenie naszego kraju, gdyż jak wiadomo sympatyzuje on z prezydentem Władymirem Putinem i jest zwolennikiem odnowienia przyjaznych stosunków z Rosją. Zatem zamiast nowego Reagana mielibyśmy nowego Roosevelta - tego, który sprzedał Polskę Stalinowi w Jałcie, przy biernym udziale Churchilla. Tak - zwycięstwo Trumpa nie byłoby korzystne dla Polski i byłby to jeszcze gorszy prezydent dla nas niż obecnie urzędujący Obama (choć ten na koniec kadencji nieco się poprawił). Jeśli wybory wygra Hillary Clinton, to baza NATO powstanie w Polsce i będzie kontynuowana polityka dużej ostrożności i nieufności wobec Rosji, choć to również może się zmienić jeśli np. Gazprom zaprosi jej męża - Billa na wygłoszenie kilku wykładów za lukratywne wynagrodzenie (polecam bardzo ciekawy film dokumentalny "Clinton Cash" (Kasa Clintonów)

Osobiście uważam, że takiego ryzyka (III Wojny Światowej) nie ma - jeśli w ogóle Rosja dąży do ponownego przyłączenia krajów Bałtyckich i Ukrainy do strefy swoich wpływów, to będzie to czynić dyplomatycznie, realizując swoją długoterminową strategię. Ostatni przykład Turcji, która zadziwiająco szybko obróciła się o 180 stopni w stosunkach z Rosją i odnowiła z nią przyjazne stosunki, jednocześnie oddalając się od USA, świadczy o tym, że taki scenariusz jest bardzo możliwy bez użycia siły. Jeśli nastąpiłby kolejny bardzo poważny kryzys, porównywalny z tym z 2008 roku, to te wszystkie byłe Radzieckie republiki mogą nawet dobrowolnie zwrócić się z powrotem w kierunku Moskwy. Na to najprawdopodbniej liczy Putin i jego stratedzy, dlatego wybuch wojny uważam, za całkowicie absurdalny. Na długoterminową strategię i oczekiwanie na wielki kryzys Zachodu, z którego ten już nie wyjdzie - w to byłbym bardziej w stanie uwierzyć.

5) Donald Trump

Generalnie wybory prezydenckie mogą ciążyć GPW i nie tylko - uważam, że po ewentualnym wyborze Trumpa na prezydenta USA również Wall Street by się nie oparła min. 20% przecenie. Oczywiście o krachu z tego tytułu nie można mówić, ale o łagodnej bessie a owszem. Trzeba zatem trzymać kciuki za Hillary, która z dwojga złego jest lepsza i dla rynków finansowych i dla Polski. To nie ulega kwestii, dlatego dobrym pomyslem w przypadku zwycięstwa rudego miliardera byłoby zajęcie pozycji short na indeks S&P i ewentualnie na akcje Berkshire Hathaway - spółki Warrena Buffetta, który bardzo mocno poparł Hillary Clinton i dość agresywnie zaatakował jej oponenta.

6) Krach w Chinach

Chiny, przynajmniej według oficjalnych statystyk, podawanych przez rząd w Pekinie notują nieprzerwany wzrost gospodarczy od ponad 30 lat, więc nadejście jakiejś miejszej lub większej recesji jest wręcz nieuchronne - nie było wcześniej takiego przypadku w historii ludzkości aby państwo tak szybko się rozwijało i aby to później nie odbiło się czkawką. W zeszłym roku mieliśmy prawdziwy krach na chińskiej giełdzie, który tę pierwszą oficjalną recesję w Państwie Środka zwyczajnie zdyskontował - to dobra wiadomość, gdyż ceny są już na przyzwoicie tanich poziomach i nie ma bańki spekulacyjnej w ryzykowanych aktywach. Jedyna bańka jaka może nadejść, to ta na chińskim rynku nieruchomości, który rośnie jak na drożdżach pod wpływem luźnej polityki monetarnej banku centralnego i kolejnych stymulacji rządowych. Nawet jednak jeśli ona pęknie, to nie spowoduje to przelewu na cały świat, jak to miało miejsce w 2008 roku po krachu nieruchomości w USA - to zupełnie inna skala problemu i ograniczona do ich lokalnego rynku to raz, a dwa, że tam przecież żaden bank nie upadnie, bo każdy jest państwowy (czytaj - rząd będzie ratował za każdą cenę i najwyżej anuluje jego zobowiązania wobec banku centralnego). Nawet jeśli sytuacja w gospodarce chińskiej zacznie się drastycznie pogarszać, to nie zapominajmy, że mają wciąż ponad 3 bln dolarów rezerw (ok. 30% PKB) aby skutecznie ratować sytuację.

7) Brexit

Powiem szczerze, że zaczęło mi nawet być trochę żal Brytyjczyków, gdyż stali się tak marginalnym krajem, że rynek finansowy ich decyzję o opuszczeniu UE praktycznie rzecz biorąc całkowicie olał 🙂 Nie sądzę aby jakikolwiek kraj poszedł drogą UK i zechciał ogłosić podobne referendum, po tym jak zobaczy ile osłabi się brytyjska waluta i jaką będę mieli z tego tytułu inflację, nie mówiąc o kolejnej, być może surowej recesji. Ten punkt jednak ponownie można uznać za okazję dla naszej giełdy, gdyż Bank Anglii będzie obniżał stopy procentowe i stymulował rynek finansowy, drukując coraz to większe kwoty funtów, które będą napływały nad Wisłę z myślą o zgarnięciu sowitych dywidend, zarobieniu na kursie akcji i kursie waluty - taki procedr dojenia polskiej krowy Londyn z resztą przeprowadza co kilka lat z dość sporą regularnością.

Podsumowanie:

Tak - to już hossa, ale oczywiście trzeba się liczyć z korektami. Ta najgłębsza jest możliwa po ewentualnym zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa. Poza tym, w tym roku praktycznie nic nam nie grozi a każdy element zagrożenia może zostać przekuty w okazję czy wsparcie dla rynku. Rolę niewidzialnej ręki rynku przejęły bowiem banki centralne na całym świecie, a w naszym kraju nasz nowy rząd, który zapewnia stymulację fiskalną oraz zapowiada bardzo prorynkową, kapitalistyczną reformę III filara emerytalnego.

Moim zdaniem do listopada możemy zatem spać (w miarę) spokojnie i liczyć sowite zyski, zarówno z dywidend jak i wzrostu kursów polskich spółek.

Z inwestorskim pozdrowieniem,

Albert "Longterm" Rokicki

Email: kontakt@longterm.pl

Kanał Youtube: www.youtube.com/user/alrokas

Fanpage na Facebooku: www.facebook.com/longtermblog

Twitter: https://twitter.com/Longterm44

Treści przedstawione w powyższej publikacji są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje podjęte na podstawie niniejszych treści, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszych treści. Inwestowanie na giełdzie przy braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia wiąże się z ryzykiem utraty nawet całego kapitału!