Czy w firmie panują dobre relacje wśród kadry zarządzającej i rady nadzorczej?
Kadra zarządzająca nadaje każdej firmie kierunek rozwoju, odpowiada za realizację strategii oraz wpływa na podejmowanie wszystkich rozwojowych decyzji. Ze względu na ogromną odpowiedzialność, która spoczywa na ich barkach są oni często pod dużym stresem i napięciem. Warunki takie naturalnie mogą prowadzić do konfliktów, z powodu których utalentowany człowiek załogi menadżerskiej odejdzie lub będzie pracował poniżej swojego potencjału. Spółka, która stanowi bardzo dobrą okazję inwestycyjną charakteryzuje się dobrą atmosferą wśród zarządu. Objawia się to tym, że prezes lub dyrektor generalny darzony jest przez swój zespół zaufaniem, a w całej firmie panuje przekonanie, że awans jest sprawą umiejętności oraz zaangażowania a nie znajomości z odpowiednimi ludźmi. Warto zwrócić uwagę na to, czy w spółce zatrudnieni są krewni właściciela lub kogoś z wysokiego zarządu. Może się zdarzyć, że osoby takie będą faworyzowane w kwestii awansów lub podwyżek wynagrodzenia. Taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia jeżeli chcemy aby firma spełniała to kryterium Fishera. Pogląd ten podziela jego najsłynniejszy uczeń - Warren Buffet. Często zdarza się, że Berkshire po nabyciu pakietu akcji jakiejś spółki posiada wystarczającą władzę aby dokonać dowolnych zmian w szeregach zarządu. Nie zdarza się to prawie wcale, ponieważ Warren Buffett uważa, że doświadczeni i zorientowani w sytuacji biznesowej menedżerowie są na wagę złota. Władze Berkshire Hathaway nie ingerują w sposób pracy zarządów, ponieważ wychodzą z założenia, że zatrudniają ludzi lepiej znających się na tym fachu niż oni sami. Od ponad czterdziestu lat firma Warrena Buffetta i Charliego Mungera osiąga spektakularne rezultaty. Są one uzależnione od wyników zarządów spółek wchodzących w skład portfela inwestycyjnego Berkshire.
Informacje o relacjach panujących wśród zarządu nie są najłatwiejsze w uzyskaniu. Aby dowiedzieć się czegoś na ten temat należałoby porozmawiać z kilkoma dyrektorami. Oczywiście bardzo trudno trafić do takiej osoby, a jeszcze trudniej uzyskać od niej wrażliwe informacje. Podchodząc realistycznie do sprawy warto przeanalizować kilka informacji – po pierwsze zapoznać się ze strukturą akcjonariatu, zarządu oraz rady nadzorczej. Jeżeli jedno nazwisko przewija się przez te struktury kilkukrotnie to możemy mieć do czynienia z obsadzaniem kluczowych stanowisk członkami rodziny. Fakt ten nie musi negatywnie rzutować na jakość zarządzania, ale warto się mu przyjrzeć. Można spotkać spółki posiadające w swoim akcjonariacie Skarb Państwa. Jak wiadomo co kilka lat w każdym kraju zmienia się władza. Co ważne, politycy posiadają poprzez Skarb Państwa udziały spółkach i mają na nie wpływ. Niezależnie od programu politycznego danej partii po każdych wyborach parlamentarnych można spotkać się ze zjawiskiem obsadzania zarządów oraz rad nadzorczych osobami powiązanymi z obecnie panującą siłą polityczną. Bardziej niż pewne jest, że w polityce nad kwalifikacjami górują koneksje, zatem możemy spodziewać się, że w większości przypadków zarząd będący z nadania politycznego będzie znacznie mniej efektywny niż ten wybrany na zasadach rynkowych. Istnieją marne szanse aby przedsiębiorstwo należące do Skarbu Państwa mogło spełnić to kryterium. Problem ten nie dotyczy wyłącznie Polski. Niedawno świat obiegły informacje o aferze korupcyjnej w Brazylii. Chodzi o skandal związany z państwowym gigantem naftowym Petrobras. Był to jeden z powodów impeachmentu prezydent Dilmy Rousseff.
Należy pamiętać, że również firmy z przede wszystkim prywatnymi akcjonariuszami nie są wolne od nadużyć. Warto tutaj wspomnieć o chyba mało znanej w Polsce, tzw. aferze burdelowej w Volkswagenie AG. Koncernie nie do końca prywatnym, bo powiązanym z władzami Dolnej Saksonii. Peter Hartz , członek zarządu tej firmy do spraw personalnych, przez całą swoją karierę cieszył się dużym autorytetem nie tylko w strukturach spółki. Uważano, że przyczynił się do uratowania tysięcy etatów w firmie, dzięki wdrożeniu bardziej elastycznego czasu pracy. Jego nazwisko zaczęło robić furorę także na salonach politycznych. Pod koniec lat 90-tych XX wieku i na początku XXI bezrobocie w Niemczech osiągnęło najwyższe poziomy od czasów gdy Hitler doszedł do władzy. Blisko 5 mln ludzi nie mogło znaleźć zatrudnienia. W 2002 roku Hartz doradzał kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi w sprawie reformy rynku pracy. Projekt Hartz IV, nazwany w ten sposób od nazwiska pomysłodawcy, wzbudził wiele negatywnych reakcji i wywołał falę protestów na terenie całego kraju, choć warto nadmienić, że dzisiejsze sukcesy niemieckiej gospodarki i rekordowo niska stopa bezrobocia to prawdopodobnie w pewnej mierze także efekt tamtych trudnych decyzji. Wówczas jednak reforma rynku pracy oburzyła większość społeczeństwa, a był to dopiero początek upadku kariery Petera Hartza, który 8 lipca 2005 roku wycofał się z pełnienia funkcji członka rady nadzorczej Volkswagena, na skutek pojawiających się oskarżeń o jego udział w tzw. aferze burdelowej.
Pierwszych oznak skandalu można szukać w wydarzeniach, mających miejsce kilka miesięcy wcześniej, kiedy problemy zaczęła mieć Škoda, spółka-córka Volkswagena. Afera łapówkarska, która rozpętała się w Czechach miała być tylko początkiem kryzysu całego koncernu i jednocześnie wierzchołkiem góry lodowej. W 2004 roku doszło do kompromitującego incydentu w jednym z hoteli w Berlinie, z których korzystali pracownicy spółki. Klaus-Joachim Gebauer, najważniejszy podwładny Petera Hartza, został posądzony przez obsługę hotelową o bieganie po lobby z półnagą kobietą w ramionach. Oboje mieli być pijani. Jedyną reakcją na oskarżenie była groźba skierowana do dyrekcji hotelu. Gebauer postraszył, że Volkswagen przestanie korzystać z oferowanych przez nich usług. Coraz więcej informacji świadczyło o korzystaniu z usług luksusowych prostytutek i sekspodróżach z udziałem najbardziej wpływowych osób w Volkswagenie, na czele z Peterem Hartzem. Klaus-Joachim Gebauer, pełniący funkcję menadżera do spraw personalnych, miał zajmować się koordynowaniem wspomnianych wycieczek i ich opłacaniem z nieoficjalnych kont, które zostały założone z polecenia Hartza i były regularnie zasilane pieniędzmi z kasy Volkswagena. Pojawiło się uzasadnione podejrzenie, że członkowie zarządu spółki chcieli takimi sposobami zjednać sobie członków rady zakładowej, odpowiedzialnej za dbanie o prawa pracownicze. Z funduszy gromadzonych na tajnych kontach miały korzystać też inne wtajemniczone osoby, zajmujące najważniejsze stanowiska w Volkswagenie. Na skutek afery burdelowej ze stanowiska ustąpił nie tylko Peter Hartz, ale też Klaus Volkert szef wspomnianej rady zakładowej. Chociaż początkowo winę próbowano zrzucić głównie Gebauera, nie było jednej osoby, która poniosłaby odpowiedzialność za cały skandal. Siatka powiązań, która została ujawniona była znacznie bardziej rozbudowana. Podwładny Hartza twierdził, że wypełniał jedynie polecenia swojego szefa, ale w obliczu kontrowersyjnych faktów, nawet to wydaje się zbyt dużym uproszczeniem. Jak ujawniono, pierwsze prostytutki zaczęły być opłacane co najmniej w połowie lat 90-tych, a po jakimś czasie ich usługi zostały na stałe wpisane w koszty służbowych podróży. Bardzo dużo informacji zostało ujawnionych przez samego Gebauera, który nie tylko w sądzie zeznawał przeciwko Hartzowi i Volkerowi, ale chętnie udzielał wywiadów, w których przedstawiał obciążające kolegów fakty, samemu próbując się wybielić. W trakcie procesu sądowego na świadka wezwano także szefa firmy Ferdinanda Piëcha (wnuka Ferdinanda Porsche), jednak nigdy nie udowodniono, że wiedział cokolwiek na temat skandalicznych malwersacji. Jako pierwszy skazany został Peter Hartz 25 stycznia 2007 roku. Dostał karę dwóch lat pozbawienia wolności, ale tylko w zawieszeniu. Dodatkowo musiał zapłacić grzywnę wysokości 576 tysięcy euro. Następny w kolejce był Gebauer, który miał mniej szczęścia i mimo wykorzystania wszystkich dróg ratunku, 22 lutego 2008 roku został skazany na rok pozbawienia wolności. Tego samego dnia sąd krajowy w Brunszwiku wydał też wyrok, dotyczący Klausa Volkerta, który został pozbawiony wolności na okres dwóch lat i dziewięciu miesięcy. Chociaż w ostatecznym rozrachunku afera burdelowa silnie uderzyła w wizerunek Volkswagena i doprowadziła do znacznych zmian w kadrze koncernu, to nie wpłynęła jednak znacząco na dalsze sukcesy marki aż do czasów fałszowania danych o spalinach. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ten sam Hartz, który namawiał społeczeństwo do wyrzeczeń sam był pośrednio uwikłany w wydanie milionów euro ze służbowej kasy na sex-wyjazdy. Co więcej ponad 10% akcji w koncernie z Wolfsburga posiada land Dolnej Saksonii i dysponuje on prawem veta w kluczowych sprawach. Może zatem jest to kolejny przykład złego zarządzania na styku państwa i gospodarki? Jedno jest pewne, opisując nieprawidłowości w Volkswagenie warto odwołać się do mądrości Buffetta. Zła kultura korporacyjna wcześniej czy później ponownie da o sobie znać. W tym kontekście afera spalinowa nie jest niczym zaskakującym biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania pracowników Volkswagena. Więcej informacji o Ferdynandzie Porsche i jego potomkach , oraz niemieckich koncernach ze Stuttgartu i Wolfsburga w naszym audiobooku “Rodzina Porsche. W Pogoni za perfekcją”
Po tej obszernej dygresji powróćmy do bardziej prozaicznych ale równie istotnych kwestii. W ramach analizy akcjonariatu warto również zwrócić uwagę na jego strukturę, to znaczy sprawdzić czy jest rozdrobniony czy skoncentrowany. Jest to bardzo proste do zweryfikowania, ponieważ każdy kto posiada więcej niż 5% udziałów ma obowiązek się ujawnić. Dodatkowo należy zweryfikować free float. Wskaźnik ten informuje o rzeczywistej ilości akcji pozostających w wolnym obiegu, czyli tych które znajdują się m.in. w rękach inwestorów indywidualnych. Wysoka wartość free float jest pożądana w przypadku firm, które mają spełnić wymagania Fishera. Wynika to z faktu, że mocno rozproszony akcjonariat może sprzyjać doborowi najlepszych managerów, którym funkcje zostaną przyznane ze względu na kompetencje a nie powiązania z kimś kto posiada znaczne udziały w firmie. Wyobraźmy sobie, że inwestujemy w niewielką spółkę akcyjną - niekoniecznie notowaną na giełdzie - naszego utalentowanego kolegi, który ma żyłkę do interesów. Załóżmy, że on będzie miał 90% udziałów a my 10%. Czy będziemy się czuć bezpiecznie w takiej sytuacji ? Nawet jeśli firma będzie się prężnie rozwijać to czy posiadanie 10% akcji, które de facto nie dają żadnego wpływu na decyzje, jest komfortowe? Czy zainwestowałbyś w taki sposób oszczędności życia? Co jeśli mielibyśmy kupić taki udział w firmie kogoś zupełnie obcego ?
A teraz użyjemy innego przykładu. Wyobraźmy sobie jednak ,że nasz kolega zakładający spółkę (która dobrze rokuje) będzie miał 10% udziałów a pozostałe 90% zostaną rozproszone pomiędzy 9 innych osób, z których każda będzie miała 1/10 akcji. Jeśli twórca firmy zasiadający na stanowisku prezesa będzie chciał dać sobie podwyżkę o tysiąc procent, ustanowić horrendalnie wysoki bonus , wówczas można go “przegłosować” i wyrzucić z firmy ,którą stworzył i początkowo dobrze prowadził, ale potem zaczął postępować nie fair. Podany przykład jest oczywiście mocno przejaskrawiony niemniej jednak akcjonariusze spółek na GPW , których twórcy posiadali 30% akcji lub więcej, niewiele mogli zrobić gdy główny właściciel podejmował działania niepopularne, choć zgodne z prawem. Ostatecznie gdy kurs przez lata nie wzrasta lub wręcz spada można wykupić pozostałe akcje po niższej cenie niż podczas debiutu lata wcześniej. Osoby inwestujące na GPW z pewnością znają wiele takich historii Nawet jeśli firma prowadzi zyskowny biznes o rosnących przychodach można dużo stracić gdy nie ma się żadnych narzędzi wpływu na zarząd spółki sprawowany de facto przez jej głównego właściciela. Warto zaznaczyć, że w praktyce już nawet 20-30% udziałów wystarczy by - mówiąc kolokwialnie - robić z firmą co się chce. Niestety o zryw drobnych akcjonariuszy nie jest łatwo. Dodatkowo można go utrudnić poprzez przewlekłe procedury i ustalenie zgromadzenia na niedogodny termin gdy większość osób musi przebywać w pracy. Na forach Bankier.pl można było spotkać się z opinią, że z tą ostatnią sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku firmy IDM s.a. której nie ma już na GPW.
Praktyka działania wyroczni z Omaha odbiega od modelu postulowanego przez Fishera. W zarządzanym przez Warrena Buffetta Berkshire występuje bardzo duża koncentracja akcjonariatu i stosunkowo niski (jak na amerykańskie warunki) free float. Sam prezes posiada ponad 37% udziałów. Oprócz niego udziałowcami są pozostali członkowie zarządu, członkowie rady nadzorczej oraz ich rodziny. Zaangażowanie kapitałowe wymienionych osób opiewa na miliony, a nawet miliardy dolarów. Ponadto akcje Berkshire stanowią często zdecydowaną większość w ich portfelach inwestycyjnych. Taka struktura akcjonariatu pozwala zarządowi oraz radzie nadzorczej kierować spółką z iście właścicielskim nastawieniem. Jest to idealny przykład gdy interes akcjonariuszy jest zharmonizowany z interesem zarządu.
Akcjonariat spółki zarządzanej przez Warrena Buffeta to jedna sprawa, a akcjonariat firm które znajdują się w portfolio inwestycyjnym Berkshire to już inna kwestia. Jak wspomniano wcześniej, wyrocznia z Omaha zaleca aby członkowie zarządu oraz rad nadzorczych byli posiadaczami akcji zarządzanej przez nich firmy. Takie rozwiązanie zwiększa szansę, że interesy menedżerów oraz akcjonariuszy będą ze sobą skorelowane. Gdy Buffett nabywa akcje jakiejś spółki, to stara kupić się pakiet większościowy lub co najmniej znaczący pakiet mniejszościowy. Takie podejście pozwala mu mieć wpływ na kierunek rozwoju oraz decyzje podejmowane w firmie. Oczywiście dla większości inwestorów takie rozwiązanie jest nieosiągalne, ale warto pamiętać o założeniach Warrena Buffetta odnośnie struktury akcjonariatu. Czynnikiem, który może stanowić na korzyść danej spółki jako potencjalnej inwestycji będzie zarząd oraz rada nadzorcza wyposażona w jej akcje. Niewątpliwym plusem przy inwestowaniu w akcje spółek amerykańskich jest możliwość nabycia akcji, które znajdują się w posiadaniu firmy zarządzanej przez samego Warrena Buffetta.
Już za tydzień omówimy 13 pytanie Fishera: "Czy firma dba o swoje kadry zarządzające?"
Poprzednie odcinki znajdziesz tutaj:
https://www.longterm.pl/Kim-Byl-Filip-Fisher-Nauczyciel-Warrena-Buffetta-Cz-I.html
https://www.longterm.pl/Kim-Byl-Filip-Fisher-Nauczyciel-Warrena-Buffetta-Cz-Ii.html
https://www.longterm.pl/Czy-Firma-Charakteryzuje-Sie-Dobra-Organizacja-Sprzedazy.html
https://www.longterm.pl/Czy-Firma-Ma-Atrakcyjna-Marze-Zysku.html
https://www.longterm.pl/Co-Robia-Wladze-Spolki-Aby-Utrzymac-Lub-Zwiekszyc-Marze-Zysku.html
https://www.longterm.pl/Pytanie-Nr-6-Czy-W-Firmie-Panuja-Dobre-Stosunki-Pracy.html
https://www.longterm.pl/Pytanie-Fishera-Nr-8-Czy-Spolka-Zamierza-Przeprowadzic-Emisje-Akcji.html
https://www.longterm.pl/Czy-Kadry-Zarzadzajace-Cechuja-Sie-Niepodwazalna-Uczciwoscia.html
Autorzy:
Łukasz Tomys i Mateusz Sawicki, twórcy serwisu twojadrugapensja.pl
Na kolejną część naszego serialu o Filipie Fisherze zapraszamy już za tydzień!
Upewnij się, że zapisałeś się na darmowy newsletter bloga (formularz w prawym górnym rogu głównej strony) i polunbiłeś nas na Facebooku abyś otrzymał powiadomienia