Jak naprawić gospodarkę Polski?
Nie chciałbym odnosić się bezpośrednio do tematów poruszanych w debacie - jeśli ktoś ma ochotę może sobie ją całą obejrzeć (kliknij w poniższy link aby zapoznać się z moją relacją z debaty): http://stary.longterm.pl//biznesmeni-vs-blogerzy-pierwsza-taka-debata-w-polsce/
Tutaj na zdjęciu podczas mojej wypowiedzi obok Pawła Cymcyka - zwycięzcy konkursu na ekonomiczny blog roku (blog DNA Rynków). W debacie "Blogerzy vs Biznesmeni" brali udział Paweł Cymcyk (DNA Rynków), Wojciech Rudzki(Zbyciespadku.pl), Rafał Szymkowiak (Komandytowa.pl) oraz moja skromna osoba
Na przeciwko uhonorowanych przez kapitułę konkursu blogerów zasiedli Grzegorz Dzik – prezes Impel S.A., Krzysztof Jonak, dyrektor regionalny Intel S.A. na Europę Środkowo-Wschodnią oraz Andrzej Topiński – główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej S.A. Zmotywowany udziałem w debacie postanowiłem przedstawić mój autorski plan naprawczy dla polskiej gospodarki, który moim skromnym zdaniem przyniósłby natychmiastowe, bardzo pozytywne zmiany - nazwę go może nieskromnie "PLANEM ROKICKIEGO":1) DOKOŃCZENIE PRYWATYZACJI Gospodarka centralnie planowana ostatecznie skompromitowała się w latach 80-tych ubiegłego wieku i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że gospodarka wolnorynkowa ma gigantyczną przewagę nad państwową. Niestety w naszym kraju wciąż mamy bardzo wiele przedsiębiorstw kontrolowanych przez Skarb Państwa, a co za tym idzie sterowanych odgórnie, co można nazwać wciąż centralnym planowaniem. Firmom tym narzuca się często nierentowne projekty w imię bardzo wątpliwych, "szerszych korzyści społecznych" (patrz PGE), drenuje się z nich pieniądze (patrz KGHM), lub wręcz do nich dopłaca i to słono, aby utrzymać je przy życiu, pomimo że od lat są nierentowne (patrz LOT). Druga sprawa to patologie, które się pojawiają gdy właścicielem jest wciąż Państwo - nepotyzm czyli zatrudnianie swoich znajomych (zwanych powszechnie "kolesiami"), których kompetencje są często bardzo wątpliwe, oraz obsadzanie kluczowych stanowisk, partyjnymi kacykami. Ostatni przykład to zwolnienie Prezesa GPW - Adama Maciejewskiego i zamienienie go osobą ewidentnie pochodzącą z tzw. "klucza partyjnego" - Pawłem Tamborskim. Jak przedsiębiorstwo może się rozwijać i osiągać sukcesy skoro każdy kolejny prezes żyje w atmosferze strachu i nie zna dnia ani godziny? Jak może być w firmie dobrze, skoro co nowy rząd, to inne osoby na stanowiskach kadry zarządzającej? Uważam że należy bezwzględnie dokończyć proces prywatyzacji i zachować tylko i wyłącznie kontrolę w spółkach o znaczeniu strategicznym jak Bumar (przemysł zbrojeniowy), czy energetyka. 2) WYCOFANIE SIĘ ZE ZMIAN W OFE Fatalna decyzja o faktycznej likwidacji OFE (do tej pory złożyło wnioski o pozostaniu w tych instytucjach nieco ponad 3% wszystkich Klientów) może mieć większe negatywne skutki niż się powszechnie uważa. Należy pamiętać że OFE, zasilające nasz rynek kapitałowy, stanowiły naturalny program stymulacyjny dla naszej, młodej, rozwijającej się wciąż gospodarki wolnorynkowej. Dostarczały kapitał naszej giełdzie akcji, a ta stanowi przecież najtańszą formę finansowania przedsiębiorstw (firmy emitując i sprzedając akcje funduszom emerytalnym otrzymywały bardzo tanie finansowanie o wiele tańsze od kredytu bankowego czy obligacji korporacyjnych). Teraz ta najtańsza forma finansowania inwestycji przedsiębiorstw jest drastycznie ograniczona, żeby nie powiedzieć że zlikwidowana. OFE od początku roku praktycznie w ogóle nie kupują akcji polskich przedsiębiorstw, nie dostarczając im paliwa do rozwoju. Widać było również ewidentnie po ostatniej przyspieszonej sprzedaży 3,5% akcji PGE przez Skarb Państwa, że brak OFE powoduje, że polskie przedsiębiorstwa państwowe, takie jak właśnie PGE, są sprzedawane taniej przez co wszyscy tracimy. Kiedyś to OFE odbierały w dużej mierze spore pakiety akcji od Skarbu Państwa powodując że cena była korzystniejsza i my wszyscy jako podatnicy otrzymywaliśmy z tego tytuły więcej pieniędzy! Teraz gdy OFE są sprowadzone do roli biernego obserwatora o wiele trudniej będzie sprywatyzować polskie przedsiębiorstwa po korzystnych cenach. Niestety wszyscy na tym stracimy. 3) OBNIŻENIE PODATKU CIT I VAT DO 15% Niższe podatki to przede wszystkim napływ kapitału zagranicznego w formie inwestycji bezpośrednich. Przykładowo duży koncern samochodowy jak Toyota czy Volvo wybierze wtedy nasz kraj jako miejsce swojej produkcji. Pamiętajmy o tym że nasze położenie geograficzne jest wręcz wymarzone dla inwestorów zagranicznych - leżymy w strategicznym miejscu pomiędzy Europą Zachodnią a Rosją, i jeśli tylko trochę polepszy się warunki dla przedsiębiorców, to Polska naprawdę ma szansę stać się gospodarczym eldorado. Więcej inwestycji bezpośrednich takich jak nowe fabryki (np. Toyoty) to więcej miejsc pracy - więcej miejsce pracy to większe wpływy z tytułu podatków PIT oraz większe wpływy z VAT, gdyż nowo zatrudnieni zwiększają konsumpcję. Nie wspomnę już o ewidentnych korzyściach jak spadek bezrobocia, podczas którego nasze koszty ich utrzymania jako podatników maleją. Spotkałem się z zarzutem że jesteśmy bardzo zadłużeni i budżet rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Za każdym razem gdy coś takiego słyszę , przywołuję przykład Jerzego Hausnera, który jako minister finansów w 2004 roku obniżył CIT (podatek dla przedsiębiorstw) z 27 do 19%. W wyniku tej operacji wpływy do budżetu z tego tytułu paradoksalnie wzrosły już w pierwszym roku po zmianie! Druga korzyść to wyższy wzrost gospodarczy - im niższe podatki tym większa zachęta do kolejnych inwestycji przez przedsiębiorstwa - zarówno te zagraniczne jak i państwowe. Kiedyś jakiś polski ekonomista zapytał się swojego zachodniego kolegi "jak przyciągnąć zagranicznych inwestorów do Polski?" a ten mu bardzo prosto i logicznie odpowiedział "stwórzcie najpierw dobre warunki swoim własnym przedsiębiorcom, wtedy ci zagraniczni przyjdą sami". 4) POSTAWIENIE NA EKSPORT I INNOWACYJNOŚĆ Całe szczęście że mamy wciąż własną walutę, dzięki czemu nasz NBP może nie tylko zachowywać niezależność względem ECB (Europejskiego Banku Centralnego) ale również wpływać na kurs Złotego. Jest to niezwykle istotne ze względu na długoterminowy, strategiczny interes naszego kraju. Im słabsza waluta, tym bardziej konkurencyjna jest gospodarka danego kraju - chodzi głównie o eksport. To właśnie posiadanie własnej waluty uchroniło nas w kryzysowych latach 2009, 2011 oraz na początku 2013 przed pewną recesją. W tej chwili na całym świecie banki centralne krajów, takich jak Japonia, USA, Wielka Brytania czy Szwajcaria robią wszystko aby osłabiać swoje waluty. Zaniepokojony zbyt mocnym Euro jest już nawet szef Europejskiego Banku Centralnego - Mario Draghi i w związku z tym zapowiedział rychłe podjęcie niestandardowych kroków w celu jego osłabienia. Nie trzeba nikomu tłumaczyć że o wiele bardziej opłacalna jest sprzedaż polskich produktów za granicę po kursie 4,15 za euro niż 3,5 zł jaki mieliśmy przez moment w 2008 roku. Jak łatwo policzyć dodaje to aż 18% dodatkowej marży eksporterowi. Jeśli kalkulował ceny przy kursie 3,5 zł i jego marża wynosiła wtedy skromne 7% to obecnie, dzięki korzystnemu kursowi walutowemu (4,15 zł za euro) jego marża wzrosła do 30%!!! Eksporter zatem teoretycznie zarabia o ponad 300% więcej pieniędzy teraz, niż gdyby kurs wynosił 3,5 zł. Dlatego tak ważna jest możliwość wpływania na kurs własnej waluty, co może stanowić naturalny stymulus dla gospodarki. Spotkałem się z zarzutem, że właściwie Państwo nic nie ma z eksportu, gdyż nie otrzymuje z tego tytułu podatku VAT. Powiem szczerze że z większą bzdurą, a może raczej krótkowzrocznym myśleniem się dawno nie spotkałem. Większy eksport to więcej pieniędzy w gospodarce, które zasilą nasz rynek - eksporter wpłaci do banku lub zainwestuje, zwiększając produkcję, zatrudniając kolejnych ludzi, zmniejszając bezrobocie. Ci ludzie będą zarabiać coraz więcej, zwiększając konsumpcję i płacąc większe podatki. Win-win situation zarówno dla rządu jak i dla przedsiębiorców. Jestem przekonany że rząd, który mocno postawiłby na eksport i współpracowałby z NBP w kwestii osłabienia waluty wygrywałby cyklicznie wszystkie kolejne wybory. Na koniec jeszcze oklepany banał czyli innowacyjność, na którą trzeba stawiać. Niestety mamy w ostatnim czasie tendencje zgoła przeciwne. Przykładowo, zamiast inwestycji w zieloną energię odnawialną, rząd ponownie bardzo agresywnie stawia ponownie na węgiel. Zamiast budować stadiony i baseny powinniśmy stawiać na polskich, zdolnych wynalazców i naukowców (patrz grafen!). Pozdrawiam Albert „Longterm” Rokicki
Twój Niezależny Analityk Rynków Finansowych Kanał Youtube: https://www.youtube.com/user/alrokas Fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/longtermblog Email: kontakt@longterm.pl