Spada bezrobocie w USA i spadają akcje
O ile ilość nowych miejsc pracy zawiodła oczekiwania analityków, gdyż wyniosła 151 tys. wobec konsensusu na poziomie 188 tys. (wg ankiety Bloomberga), to coś absolutnie oszałamiącego wydarzyło się w przypadku drugiej ankiety - tzw. household data, na podstawie której oblicza się stopę bezrobocia (odsetek ludzi bez pracy w całkowitej cywilnej sile roboczej, czyli ludności w wieku produkcyjnym oprócz osób zatrudnionych w wojsku, przebywających w więzieniach i zakładach psychiatrycznych).
Stopa bezrobocia nieoczekiwanie spadał do zaledwie 4,9% wobec oczekiwanych 5% (poprzednio 5%).
Jeśli przyjrzeć się dokładanie raportowi, to na uwagę zasługuje fakt, że liczba zatrudnionycyh obywateli USA wzrosła w styczniu o bagatela... 615 tys. osób. Na koniec stycznia, według tej ankiety rozsyłanej do ok. 60 000 gospodarstw domowych w USA czynnych zawodowo było 150 544 ludzi, w porównaniu z 149 929 na koniec 2015 roku. Pod tym względem był to najlepszy miesięczny raport z rynku pracy jaki pamiętam. Proszę zwrócić uwagę, że ostatnia kolumna tabelki od lewej, czyli ta pokazująca zmianę w stosunku do poprzedniego miesiąca wciąż pozostaje pusta (sobota po południu) - spotykam się z takim niedopatrzeniem urzędników Bureau of Labor Statistics po raz pierwszy - musiałem sam policzyć różnicę na kalkulatorze (kliknij aby powiększyć):
źródło: http://www.bls.gov/
Natomiast liczba bezrobotnych według tej ankiety spadła o 113 tysięcy, co w połączeniu z wyżej wspomnianym, imponującym wzostem zatrudnienia, sprowadziło stopę bezrobocia do niewidzianego od ponad 8 lat poziomu 4,9%. Ostatni raz bezrobocie było poniżej 5% w listopadzie 2007 roku!
Dlaczego rynek akcji nerwowo zareagował na tak dobre dane?
Na tak doskonałe dane nerwowo zareagowała jednak Wall Street, gdyż indeks S&P 500 stracił w piątek aż 1,85%, a momentani tracił ponad 2%, co może z pozoru dziwić ale spowodowane było obawą o szybsze i mocniejsze podwyżki stóp niż się zdecydowana większość analityków spodziewa. Przy tak dużym miesięcznym przyroście ludzi pracujących prędzej czy później może się bowiem pojawić również mocny wzrost inflacji.
Dlaczego inflacja może się pojawić przy tak niskich cenach surowców - szczególnie ropy naftowej?
Dotychczas wysokie ceny ropy były odpowiednikiem dodatkowego "podatku" czy też "hamulca monetarnego", nałożonego na konsumentów. Obecnie przy cenach beznzyny w okolicach 2 dolarów za galon (regular gas), dodatkowa siła nabywcza amerykańskiego społeczeństwa jest bardzo ostrożnie szacowana na aż 60 mld dolarów, co jest ekwiwalentem ok. 0,35% PKB. Oczywiście jak zawsze w przypadku takich szacunków, nie bierze się pod uwagę efektu psychologicznego, polegającego na poczuciu większej swobody w wydawaniu pieniędzy, bo przecież ceny na stacjach spadają i w kieszeni jest więcej "zielonych" - chęć do wydawania kasy u mr Smitha więc rośnie. Tania benzyna może według mnie dodać nawet 0,5% dodatkowego wzrostu PKB w tym roku, a wzmożona konsumpcja może doprowadzić do wzrostu inflacji (wzrostu cen) nawet w okolice długoterminowego celu FED czyli 2,5%.
Jeśli tak się stanie, to faktycznie przestanie być zasadnym aby utrzymywać tzw. negatywne stopy procentowe banku centalnego (poniżej inflacji) - obecnie wynoszą one w USA zaledwie 0,5%.
Czy to już szczyt możliwości amerykańskiej gospodarki?
Owszem - sytuacja w gospodarce USA jest już całkiem niezła i jest ona bliska osiągnięcia tzw. "pełnego zatrudniania", podczas którego nie pracują już tylko ci, którzy albo nie mogą, albo po prostu nie chcą. Czy stopa bezrobocia na poziomie 4,9% to już zatem szczyt ich możliwości? Wcale nie - podczas poprzedniego cyklu gospodarczego mieliśmy do czynienia z jeszcze niższymi poziomami, które z resztą utrzymywały się przez całkiem długi okres aż 24 miesięcy. Analogiczny spadek stopy bezrobocia poniżej 5% nastąpił w sierpniu 2005 a jej ponowny wzrost do 5% mieliśmy dopiero w grudniu 2007 roku czyli kiedy już rozpoczynał się powoli kryzys. Swój dołek bezrobocie osiąnęło wtedy w październiku 2006 czyli dopiero rok i 2 miesiące po zejściu poniżej 5%.
Ile mamy zatem czasu do dołka bezrobocia w USA?
Jeśli kierować się analogią z poprzedniego cyklu lat 2003-2008, to na dołek bezrobocia w okolicach 4,4% musielibyśmy czekać aż do marca 2017 roku (kolejne 14 miesięcy)
Ile mam zatem czasu do szczytu na akcjach w USA?
W poprzednim cyklu lat 2003-2008 zejście bezrobocia poniżej 5% nastąpiło na 26 miesięcy przed szczytem cen akcji (październik 2007). Jeśliby się kierować tą analogią, to swój szczyt ameryakński indeks S&P 500 osiągnie dopiero w marcu 2018 roku.
Poniżej zaznaczyłem moment spadku stopy bezrobocia w siepniu 2005 r. poniżej 5% - analogicznego do tego ze stycznia tego roku (kliknij aby powiększyć):
Oczywiście każdy cykl koniunturalny jest innny i zarówno moment "pełnego zatrudnienia" czyli dołek bezrobocia, jak i szczyt akcji mogą nastąpić o wiele wcześniej, aczkolwiek powyższą analizą miałem na celu uzmysłowienie w jakim punkcie się znajdujemy odnośnie rynku pracy w USA i jak daleko być może jest szczyt możliwości tamtejszej gospodarki w tym zakresie.
A co jeśli to teraz jest ten dołek w amerykańskim bezrobociu?
Spotkałem się też kiedyś ze stwierdzeniem czy też nieformalną zasadą, wypowiedzianą przez jednego ze znanych amerykańskich ekonomistów, iż recesja rozpoczyna się dopiero po wzroście stopy bezrobocia o 0,5% (50 punktów bazowych) od swojego dołka w danym cyklu. Wynika z tego, że nawet jeśli to teraz (w styczniu) mieliśmy absolutny dołek na 4,9% (w co wątpię), to z początkiem kolejnej recesji w USA mielibyśmy do czynienia dopiero po wzroście stopy bezrobocia do 5,4%. Ile to może zająć czasu? Od kilku do nawet kilkunastu miesięcy, w zależności od tempa pogarszania się sytuacji w gospodarce. Poprzednio czyli w 2007 roku, gospodarce USA zajęło to zaledwie 7 miesięcy (wzrost z 4,4 na 5%).
Podsumowujac, bazując na poprzednim cyklu lat 2003-2008, do początku kolejnej recesji mamy w najgorszym scenariuszu (zakładającym że szczyt zatrudnienia wypadł w styczniu) 7 miesięcy, a najlepszym, bazującym na idealnym odwzorowaniu poprzedniego cyklu aż 26 miesięcy!
Dlaczego zatem rynek akcji zachowuje się tak słabo w ostatnim czasie?
Ronald Reagan powiedział kiedyś żartobliwie, że "rynek akcji przewidział 9 z ostatnich 5 recesji" i nie widzę powodu abyśmy nie mieli do czynienia z taką błędną próbą Wall Street w przewidzeniu kolejnej recesji. Duże obawy budzi oczywiście perspektywa podwyżek stóp przez FED, która wobec wciąż jednak rachitycznego wzrostu gospdorczego, może samoistnie takową recesję wywołać. Aby rozwiać te obawy należy ponownie wesprzeć się przykładem z poprzedniej ekspansji gospodarczej 2003-2008, kiedy to kolejne kilka podwyżek nie zahamowały wzrostu gospodarczego. Od maja 2004 do lipca 2006 FED podniósł stopę benchmarkową z 1% do 5,25% i taki poziom utrzymał aż do późnego 2007 roku a zarówno gospdodarka, jak i rynek akcji cały czas spokojnie rosły. Nawet bowiem po ponad 2 latach nieustannych podwyżek i po osiągnięciu szczytu stóp procentowych, musiał minąć jeszcze kolejny rok aby giełda akcji zaczęła spadać.
Jeśli historia ma się powtórzyć, to reakcja inwestorów w ostatnich tygodniach jest bardzo przedwczesna i zupełnie nieracjonalna. Mamy za sobą dopiero pierwszą i to całkowicie symboliczną podwyżkę stóp z 0,25 na 0,5%. Przypomnę że stopa procentowa na szczycie poprzedniego cyklu wynosiła 5,25% i aby ją osiągnąć FED potrzebował aż 2 lat! Mało tego - od osiągnięcia tego szczytu stopy procentowej w lipcu 2006 musiał minąć jeszcze kolejny rok aby nastąpiły pierwsze, poważne spadki na giełdzie.
Czy teraz będzie podobnie? Czas pokaże ale zdecydowanie przedwczęśnie na to aby obawiać się kolejnego krachu czy też recesji w gospodarce USA.
Z inwestorskim pozdrowieniem,
Albert „Longterm” Rokicki
Twój Niezależny Analityk Rynków Finansowych
Email: kontakt@longterm.pl
Kanał Youtube: www.youtube.com/user/alrokas
Fanpage na Facebooku: www.facebook.com/longtermblog
Twitter: https://twitter.com/Longterm44