Brawo profesorze Belka!
Jako że wychodzę z założenia, że za kardynalne błędy trzeba karcić, ale za dobre uczynki trzeba z taką samą gorliwością głośno chwalić, to uważam że tym razem profesorowi należy połechtać jego ego. Postępuję w tym przypadku jak surowy ojciec - w tym przypadku moim synem jest starszy wiekiem człowiek ale jednocześnie mniej dojrzały pod względem wolnorynkowym. Ja bowiem się z tym wolnościowym instynktem urodziłem - profesor Belka musiał się go na nowo uczyć po 1989 roku. Z racji tego że był przecież człowiekiem poprzedniego systemu, to on jest człowiekiem wolnego rynku dopiero 24 lat - ja już 36 rok. Już jako dziecko nie poddawałem się zastanemu w mojej Ojczyźnie systemowi. Zamiast grać w kwadraty czy chowanego na podwórku, wolałem zbierać butelki wszędzie gdzie można (również w międzynarodowych pociągach na linii Europa Zachodnia - Moskwa) aby potem je sprzedać w skupie i mieć na drobne wydatki. Rzadziej zbierałem makulaturę, bo gorzej za to płacili i trzeba się było bardziej natrudzić. Moja ciocia prowadziła sklep z drogerią na ulicy Marchlewskiego (dzisiejsza aleja Jana Pawła II). Teraz w tym samym miejscu jest "Żabka" :-) Lubiłem tam przebywać, bardzo mi się podobało to, że ona coś samodzielnie prowadzi i jako kierowniczka sklepu może do pewnego stopnia decydować o zakupach asortymentu. Istniał wtedy również obieg nieoficjalny - barterowy. W zamian za jakieś dobre kosmetyki moja Ciocia mogła otrzymać od z zaprzyjaźnionej księgarni poszukiwane pozycje książkowe. To dzięki niej mogłem przeczytać trylogię Tolkiena, kiedy większość dzieci jeszcze w ogóle nie miało pojęcia co to jest. Czytałem po 10 kartek dziennie z latarką po kołdrą (w tajemnicy przed rodzicami) :-) Kiedyś przypadkiem zszedłem do magazynu i przejrzałem towar. Moją uwagę przykuły zestawy plastykowych sztućców. Zgarnąłem kilka opakowań i pokazałem Cioci - stwierdziła że "kiedyś to zamówiła czy dostała ale przecież nikt tego nie będzie kupował". Ja jednak nalegałem i przekonałem ją aby wystawiła te zestawy w sklepie. To było może 5 próbnych paczek. Rozeszły się w niecałą godzinę...Zapasy bardzo szybko się skończyły a ludzie wracali do sklepu i pytali Ciocię czy są plastykowe sztućce. Niestety kolejnych dostaw tego towaru już nie było. Gdybym był wtedy starszy, zrobiłbym wszystko aby uruchomić ich produkcję. No cóż byłem wtedy tylko małym, głupim brzdącem myślącym raczej o Toblerone czy Coca Coli niż o rozwijaniu własnego biznesu. Powracając do profesora Marka Belki :-) Na początku września tego roku, zaraz po fali paniki po ogłoszeniu rządowych projektów zmiany OFE, napisałem tekst "Umiesz liczyć? Licz na siebie" w którym przedstawiłem mój program, nazwijmy go koordynacji i stabilności polskiego systemu finansowego, który amortyzowałby ewentualne zmiany w OFE. 06.09 pisałem: "Jeżeli chodzi o przekazywanie części akcyjnej, to na miejscu OFE sprawdziłbym wszelkie możliwości zaciągania pożyczek pod zastaw akcji/obligacji – osobiście wolałbym oddawać teraz pożyczoną na niski procent gotówkę niż przecenione po kilku światowych kryzysach polskie akcje. Być może można by było coś takiego załatwić z NBP? Taki polski QE ale akcyjny, byłby moim zdaniem doskonałym rozwiązaniem kompromisowym. NBP brałby pod zastaw akcje OFE dając im nisko oprocentowane pożyczki – takie na wzór tego co robi chociażby Europejski Bank Centralny w formie swojego LTRO. W ten sposób akcje byłyby sprzedawane przez NBP tylko i wyłącznie w przypadku problemów z wypłacalnością OFE (ale te będą miały wciąż co miesiąc nasze składki 2,92% więc nie powinno to nigdy nastąpić). Myślę że każde OFE stać by było na obsługę kredytu oprocentowanego np. 5% w skali roku na fix a dałoby to dodatkowy zysk NBP, który trafiłby na rachunek MF redukując de facto deficyt budżetowy. Nie byłyby to przecież jakieś gigantyczne kwoty pożyczek – w przyszłym roku OFE potrzebować będą ok. 4,5 mld zł dla ZUS, w kolejnym mniej bo poniżej 3 mld zł (zdaniem wiceministra finansów Kowalczyka). Te 7,5 mld zł pożyczki na 3 lata to przecież zaledwie ok. 7% całości kapitału OFE. Mądrzy rządzący, wśród których panuje zgoda, skłonność do współdziałania i pracy zespołowej by tak uczynił – jestem pewny że tak zrobiliby Anglosasi (USA i UK). Byłaby to sytuacja win-win w której wszyscy są zadowoleni. Powstałby też naturalny bat na OFE na zasadzie „źle wybierasz spółki, źle zarządzasz i nie jesteś w stanie spłacić pożyczki? sprzedajemy Twoje akcje”.Oczywiście to o czym piszę powyżej wymagałoby zmiany ustawy o OFE i prawdopodobnie o NBP (na dzień dzisiejszy nie może chyba mieć udziałów w spółkach giełdowych). Ale skoro Norweski Bank Centralny ma takie prawo, skoro Japoński Bank Centralny (BOJ) ma również takie uprawnienia to nie widzę powodu żeby nie dałoby się tego zrobić w Polsce."Wczoraj Marek Belka ogłosił chęć przeprowadzania dokładnie takich operacji jakie opisałem - tak jakby czytał mój artykuł :-) Brawo Panie Profesorze! "Belka poinformował, że NBP chciałby rozszerzyć możliwość udzielania pożyczek pod zastaw aktywów na inne podmioty niż banki. Wymienił izbę rozliczeniową, która powstaje przy Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych, instytucje ubezpieczeniowe czy Otwarte Fundusze Emerytalne. “To nie ma nic wspólnego z polityką pieniężną (…), to jest instrument, który pochodzi z innej dziedziny, a dotyczy stabilności finansowej. Problem w tym, że jeżeli jakaś instytucja wpadnie w trudności płynnościowe, to zamiast zmuszać ją do nagłego sprzedawania (aktywów – PAP) po byle jakich cenach na rynku, mogłaby zastawić jakieś swoje aktywa i zwrócić się (…) do banku centralnego o jakąś pożyczkę płynnościową” – wyjaśnił. Dodał, że takie możliwości mają banki centralne większości rozwiniętych krajów świata." źródło: Obserwator Finansowy Oznacza to ni mniej ni więcej, ale to, iż sprawę OFE można praktycznie uznać za zamkniętą, pod względem na jej ewentualny, negatywny wpływ na rynek kapitałowy! Negatywnego wpływu po prostu nie będzie - dzięki mądremu pomysłowi jaki ogłosił wczoraj Pan profesor Marek Belka. Cieszę się że w końcu ktoś poszedł po rozum do głowy. Jestem dziś bardzo dumny że mamy takiego Prezesa Narodowego Banku Polskiego.