Srebra rodowe w cenie złomu
Przez ostanie 2 lata dużo mówiło się o kolejnych planach prywatyzacyjnych rządu. Jednak Ministerstwo Skarbu w obliczu załamania giełdowej koniunktury, przełożyło dalszą prywatyzację PKO BP oraz odłożyło na dalszy plan, sprzedaż reszty swoich udziałów w Lotosie. Być może są to jedne z lepszych posunięć obecnego rządu, ze względu na to, iż jeśli prześledzimy historyczne dane, to dojdziemy do zatrważającego wniosku, iż nigdy w naszej historii nie udało się żadnemu rządowi sprzedać czegokolwiek drogo. Analizując trzynaście największych polskich prywatyzacji poprzez giełdę, moją uwagę zwrócił fakt, iż dotychczasowe fale wyprzedaży państwowych firm, nigdy nie zbiegały się ze szczytem koniunktury, a wręcz przeciwnie, dwukrotnie były przeprowadzone zdecydowanie za wcześnie. Wynika z tego, że Skarb Państwa zawsze sprzedawał tanio lub nawet bardzo tanio… Pierwszy raz w latach 97-99, a drugi w latach 2004-2005. I w jednym i w drugim przypadku rząd nie tylko zbytnio się pospieszył ale też skrajnie nisko wycenił swoje aktywa. Ten niezbyt fortunny timing (ang.: wyczucie czasu) naszych kolejnych ministrów skarbu, daje wiele nadziei na to, iż teraz było podobnie i że obecna trzecia, największa z dotychczasowych fal wyprzedaży państwowych molochów w latach 2009-2011, była przeprowadzona sporo za wcześnie. Zacznijmy może jednak od samego początku, czyli od pierwszej wielkiej fali prywatyzacji za rządów AWS/UW z lat 1997-2000. Sprzedano wtedy nasze giganty: Bank Handlowy, KGHM, Pekao, TPSA i na końcu PKN Orlen. Skarb Państwa zainkasował wtedy nieco ponad 9 mld zł, z czego aż 3,14 mld z największej na tamte czasy, prywatyzacji TPSA. Proces sprzedaży naszych „sreber rodowych” rozpoczął się 13.06.1997 roku przy sprzedaży Banku Handlowego, a zakończył się 26.11.1999 roku sprzedażą TPSA. Kiedy 10.07.1997 roku Skarb Państwa sprzedawał 200 mln akcji miedziowego giganta - KGHM, za swój stanowiący 49% pakiet zainkasował jedynie 1,5 mld zł czyli tyle ile spółka obecnie jest w stanie zarobić spokojnie podczas jednego tylko kwartału…Co ciekawe już wcześniej bo za rządów Hanny Suchockiej próbowano „na szybko” sprzedać większościowy, 51% pakiet, inwestorowi strategicznemu - amerykańskiej spółce Asarco, za 400 mln USD, ale transakcję tą skutecznie zablokowały związki zawodowe. Co ciekawe ta amerykańska spółka już dawno zbankrutowała, podczas gdy nasz lubiński gigant wciąż kwitnie. W każdym bądź razie nie uwzględniając dywidend wartość KGHM wzrosła od swojej ceny emisyjnej do czasów obecnych (uwzględniając sierpniową wyprzedaż) z 19 zł na 160 zł, co stanowiło wzrost o 742%. Całkiem niezły zysk w 14 lat i to pomimo 3 bess po drodze prawda? Ostatnia sprzedaż 10% udziałów należących do SP akcji KGHM na początku 2010 roku po 103 złotych, była powszechnie ogłoszona wielkim sukcesem. Skarb Państwa zainkasował 2,1 mld czyli o 600 mln zł więcej niż w 14 lat temu za połowę udziałów. Ale co z tego skoro gdyby poczekał nieco ponad rok, do szczytu z kwietnia tego roku to za ten sam pakiet otrzymałby 2 razy więcej? Akcje KGHM przecież momentami chodziły po 200 zł… Przykład KGHM chyba najlepiej pokazuje jak kiepskie jest wyczucie rynku ze strony naszych rządzących. Nie nawiązuje tu oczywiście do żadnej konkretnej opcji politycznej, bowiem te same błędy przytrafiały się każdemu rządowi, który przeprowadzał prywatyzację, za wyjątkiem rządu PIS, który jak wiadomo błędu nie mógł popełnić, gdyż nie prywatyzował w ogóle. Co ciekawe największą szansę na odniesienie spektakularnego sukcesu i sprzedaży firm na „górce” miał właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego, gdyż załapał się na sam szczyt hossy w latach 2005-2007. Niestety ta szansa została zaprzepaszczona i kolejny rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska był zmuszony do wyprzedaży po bardzo zaniżonych cenach, podczas dna koniunktury w latach 2009 i 2010. Wracając do historii prywatyzacji, kolejnym rządem który podjął się zadania wyprzedaży naszego majątku był rząd SLD w latach 2004-2005 kiedy to sprzedano kolejno: PKO BP, Lotos i rzutem na taśmę - PGNIG. Te trzy wielkie prywatyzacje dały łącznie zarobić rządowi 11,30 mld czyli o 25% więcej niż cztery debiuty giełdowe za kadencji AWS/UW. Był już postęp, ale to wciąż przyniosło opłakany efekt gdyż Lotos na szczycie koniunktury w 2007 roku był warty aż 100% więcej niż w dniu gdy go rząd SLD sprzedał. PKN Orlen nawet obecnie, po bardzo ciężkiej fali spadkowej jest warty o 80% więcej niż cena emisyjna, natomiast PGNIG jest droższy o 30%. Jeśli chodzi o Lotos, to owszem jego cena mocno ostatnio spadła, ale to nie zmienia faktu ze jeszcze w kwietniu tego roku kosztował aż 49 zł czyli że był droższy o 69% niż w chwili swojej prywatyzacji…
Kolejna ekipa, która pobiła swoich poprzedników o dwie głowy, to obecny rząd pod wodzą Donalda Tuska. W latach 2009-2011 przeprowadził 6 bardzo dużych prywatyzacji, z których zebrał z rynku rekordowe 25,6 mld zł. To więcej aż o ponad 5 mld zł niż dwie poprzednie ekipy zdołały uzyskać razem wzięte! O ile jednak wynik wartościowy jest imponujący, to przecież jak pokazuje nam historia, Skarb Państwa zawsze się myli…jeszcze nie zdarzyło się tak aby kilka lat po sprzedaży, jakaś spółka z tych wymienionych przeze mnie, nie była wyceniana przez rynek wyżej niż cena emisyjna dla inwestorów instytucjonalnych. Wspomniana już przeze mnie transakcja sprzedaży 10% udziałów KGHM po 103 zł w 2010 roku jest z kolei najlepszym przykładem, iż rząd nie ma również wyczucia do sprzedaży akcji bezpośrednio na rynku. Na koniec warto się zastanowić jak obecnie kształtują się wyceny naszych „sreber rodowych”. W moim przekonaniu, wszystkie największe spółki z udziałem SP są wyceniane z dużym dyskontem i wszystkie mają spory potencjał wzrostu w latach 2012-2013. Szczególnie rażące są skrajnie niskie wyceny naszych spółek paliwowych i energetycznych, które powinny być traktowane jako defensywne, a tak zupełnie się nie dzieje. Rynek ponownie wycenia Lotos jako, niemalże bankruta ze wzkaźnikiem C/WK=0,42. Podobnie jest w przypadku jego konkurenta – PKN Orlen oraz w przypadku Taurona z C/WK na poziomie 0,60, czyli że za ok. 60 groszy można obecnie kupić 1 zł majątku tych spółek. Bardzo atrakcyjne cenowo są spółki energetyczne: PGNIG i PGE, na które ja osobiście najbardziej bym stawiał w obecnych, niepewnych czasach. Ta pierwsza ma wydobywać gaz z łupków, ta druga budować elektrownie atomowe. Jeśli jakikolwiek rząd postanowiłby sprzedać te dwie perły w naszej koronie, zrobiłby w moim przekonaniu największy błąd w historii, nawet większy niż sprzedaż 49% udziałów w KGHM za 1,5 mld zł w 1997 roku… Być może nadchodzące wybory skłonią polityków do rozsądniejszej polityki prywatyzacyjnej i poczekają oni przynajmniej kolejne 2 lata na szczyt obecnej koniunktury czego wszystkim nam, obecnym, byłym lub przyszłym podatnikom życzę. Rys. 2 Wyceny wskaźnikowe na dzień 12.09.2011 oraz udział Skarbu Państwa w wybranych spółkach giełdowych.
Kończąc ten artykuł chciałbym jeszcze raz podkreślić, iż nie popieram i nigdy nie popierałem żadnej partii politycznej. Nie krytykuję w żaden sposób samej idei prywatyzacji jako takiej, ale stawiam w dużą wątpliwość sposób i wyczucie rynkowe naszych rządzących, sprzedających nasze spółki państwowe. Zdaję sobie w pełni sprawę, że kolejne kryzysy i rosnące potrzeby budżetu wymagają finansowania w takiej formie ale czy nie lepiej jednak zaciągnąć kolejny dług na 5,5% rocznie, w formie emisji 10-letnich obligacji niż wyprzedawać wszystko co popadnie po zaniżonych cenach? Artykuł pierwotnie ukazał się w Equity Magazine (wrzesień 2011 rok). Dane w tabelkach odnoszą się do stanu z momentu pisania oryginalnej wersji artykułu czyli 12.09.2011 r. Stopy zwrotu ze spółek nie uwzględniają dywidend!