Pierwsze pytanie Fishera czyli czy produkt ma długoterminowy potencjał rynkowy
Piętnaście punktów Fishera
Słynny analityk z Kalifornii chętnie przedstawiał swoje myśli w punktach co znaczenie ułatwia korzystanie z jego wiedzy. Aby zastosować przemyślenia Fishera odnoszące się do analizy jakościowej można stworzyć skalę z ocenami. Dzięki temu uda nam się nadać jej do pewnego stopnia wymiar ilościowy. Przykładowo, jeśli będziemy oceniać firmę Adidas lub Kęty, możemy przy każdym punkcie Fishera wystawiać spółce oceny od 0 do 10, a następnie je zliczyć. Sumując uzyskamy wynik od zera (spółka najgorsza z możliwych) do 150 punktów (we wszystkich kategoriach firma wypadła absolutnie rewelacyjnie). Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie jak bardzo będzie wyrozumiały względem przyszłej inwestycji. Czy spółka, która uzyska 100 punktów zamiast 150 będzie zasługiwała na to aby kupić jej akcje ? Nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Za to z pewnością 15 punktów Fishera i nadawanie ocen liczbowych jest skutecznym narzędziem by porównywać firmy między sobą.
Sam Fisher twierdził, że w idealnej sytuacji przedsiębiorstwo, w które zamierza zainwestować powinno spełniać piętnaście kryteriów. Jeżeli jednak część z nich z jakichś powodów nie jest zrealizowana , nie przekreśla to jego szansy na dokonanie inwestycji życia. Jednak firma, której sytuacja nie spełnia większości kryteriów, z pewnością nie będzie stanowić dobrej lokaty kapitału. Część wymagań dotyczy polityki firmy, a inne skuteczności jej stosowania. Niektóre informacje należy uzyskać bezpośrednio ze spółki, a inne ze źródeł z nią niezwiązanych. Dogłębne zapoznanie się ze specyfiką przedsiębiorstwa wymaga ciężkiej pracy, jednak jej owoce mogą przynieść ogrom satysfakcji finansowej i ponadprzeciętne rezultaty. Przejdźmy zatem do 15 punktów, który mają formę pytań. W tym opracowaniu przedstawimy je w nieco innej kolejności niż uczynił to Fisher i zmieniając nieco treść, zachowamy jednak ich pierwotny sens.
- Czy firma posiada produkty lub usługi o wystarczającym potencjale rynkowym, aby umożliwić znaczny wzrost sprzedaży w ciągu najbliższych kilku lat?
Zdaniem Fishera niemożliwe jest osiągnięcie znacznego jednorazowego zysku z akcji firmy, której przychody potocznie nazywane sprzedażą lub obrotami stoją w miejscu czy wręcz maleją. Boleśnie mogli się o tym przekonać akcjonariusze Telekomunikacji Polskiej/Orange. Wspomniana spółka od 2011 roku znajduje się w trendzie spadkowym. Co prawda kurs akcji notował pewne odbicia spowodowane ogłoszeniem wypłaty dywidendy. Zdarzenia te nie były jednak spowodowane wzrostem dochodów, a jedynie działaniami spekulacyjnymi. W dłuższej perspektywie takie podrygi nie stanowią atrakcyjnego źródła zysków kapitałowych dla przezornego inwestora.
Oprócz wspomnianej wcześniej sytuacji istnieją inne rozwiązania umożliwiające krótkoterminowe podbicie ceny akcji. Do działań takich można zaliczyć kreatywne działania księgowe oraz korzyści operacyjne będące wynikiem lepszej kontroli kosztów. Mogą one czasami przyczynić się do wystarczającego zwiększenia zysku netto, aby wywołać wzrost cen akcji. Tego rodzaju zdarzenia są poszukiwane przez spekulantów. Jednak osoba chcąca w swoich poczynaniach inwestycyjnych naśladować Philipa Fishera szuka firm, które są w stanie generować wzrost zysku przez lata, a nie wykazywać się tylko okazyjnymi zrywami. Jako przykład firm, które były w stanie rozwijać się przez dekady można przytoczyć amerykańskie spółki technologiczne – Apple, IBM, czy Microsoft. Wprawdzie w 1943 roku, ówczesny prezes IBM – Thomas Watson, przewidywał, że świat będzie potrzebował maksymalnie pięciu komputerów. Jednak później firma ta z sukcesem sprzedawała miliony komputerów na całym globie. Jakim zaskoczeniem mógłby się okazać dla Watsona gwałtowny wzrost zapotrzebowania na komputery osobiste rozpoczęty w latach osiemdziesiątych. Wzrost ten spowolnił dopiero w ostatniej dekadzie ze względu na to, że preferencje konsumentów przesunęły się w stronę smartfonów. Również obecnie przewidzenie kierunku rozwoju branży technologicznej jest sporym wyzwaniem, gdyż znacznie się ona rozwinęła i pojawiły się wyspecjalizowane nisze. Warto pod kątem tego kryterium szukać kandydatów do portfela wśród największych innowatorów. Może Livechat czy CD Projekt mogą stanowić w przyszłości perełki spełniające pierwsze kryterium Fishera? Należy jednak zwrócić uwagę, że firmy te nie należą do tanich pod kątem wyceny fundamentalnej, a przypuszczenia co do dalszego ich rozwoju mogą się nie sprawdzić.
Dla wielu inwestorów na warszawskiej giełdzie już 10 lat temu było oczywistym, że dzisiejszy Orange będzie generował coraz niższe przychody. Łudzili się oni jednak, że redukcja kosztów zdoła podtrzymać zyski netto. Historia gospodarcza zna jednak wiele przykładów spółek, które utraciły swój potencjał przychodowy w sposób nieoczekiwany co doprowadziło je do upadku, albo drastycznego zmniejszenia się zysku i udziału w rynku. Spektakularnym przykładem firmy, która straciła pozycję lidera w swojej branży jest Nokia, która przespała rewolucję związaną z powstaniem smartfonów. U szczytu swojej popularności, czyli w 2003 roku firma ta posiadała aż 40% udziału w rynku telefonów komórkowych. Dodatkowo w tym samym roku powstał model - 1100, który do tej pory dzierży tytuł najlepiej sprzedającego się telefonu w historii. Na całym świecie sprzedano 250 milionów egzemplarzy tego modelu. Jak na ironię, problemy zaczęły się zaraz po tym gdy firma odniosła tak duży sukces. Przyczyną tego stanu rzeczy był fakt , który na pierwszy rzut oka może wydawać się dość błahy - Nokia przestała nadążać za modą. Na początku XXI wieku dużą popularnością cieszyły się telefony z klapką, a fiński producent konsekwentnie obstawał przy swoich jednobryłowych urządzeniach. Zarząd spółki był święcie przekonany, że ich rozwiązania są najlepsze i zignorował potrzeby klientów. Dopiero w 2004 roku powstał pierwszy model telefonu z klapką - Nokia 7200. Nie uratował on jednak sytuacji, bo na zapotrzebowanie konsumentów już wcześniej odpowiedzieli konkurenci - Samsung i dawny ulubieniec samego Fishera czyli koncern Motorola. Utrata pewnej części udziałów w rynku klasycznych telefonów komórkowych była na pewno bolesna, ale nie pogrążyła Nokii całkowicie. Prawdziwy kryzys przyniósł rok 2007 kiedy swoją premierę miał pierwszy iPhone. Smartfon produkowany przez Apple od początku swojego istnienia zrobił furorę oraz zyskał całe rzesze wiernych wyznawców. Zarząd Nokii z niewiadomych przyczyn nie potrafił skutecznie zareagować na nowe okoliczności. Firma wprawdzie produkowała telefony z dotykowym wyświetlaczem, ale nie mogły one konkurować z iPhonem, który charakteryzował się bardziej funkcjonalnym i wydajnym systemem operacyjnym.
Jednak największą tragedię przyniósł Nokii człowiek, który miał ją uratować, czyli nowy dyrektor zarządzający - Stephen Elop . Objął on stanowisko w 2010 roku. Od tego momentu, każdego dnia jego pracy wartość firmy spadała o 23 mln dolarów. W ten sposób Nokia, u szczytu popularności warta aż 400 mld dolarów, zeszła do poziomu niecałych 35 mld dolarów w 2017 roku. Co takiego zrobił Elop? To właśnie on postanowił, że jedyną platformą, na której będą działały sztandarowe telefony Lumia, stanie się mobilny Windows, bardzo wówczas niedopracowany. W latach 2012-2013 Microsoft płacił Nokii miliard dolarów rocznie za to, że tworzyła ona smartfony oparte o Windows Phone. Niestety nawet taka pomoc nie była w stanie uratować sytuacji. W 2013 roku Microsoft odkupił od Finów dział odpowiedzialny za projektowanie telefonów. I tak historia producenta właściwie dobiegła końca. Sama firma Nokia wprawdzie istnieje, ale zajmuje się wyłącznie tworzeniem inteligentnej łączności internetowej i ogólnie pojętym rozwojem technologii i oprogramowania. Telefonów produkować raczej już nie będzie.
W maju 2017 roku Microsoft sprzedał dział Nokii odpowiedzialny za produkcję telefonów komórkowych spółce HMD. Nowy właściciel ma w planach produkcję smartfonów, tym razem opartych o system Android. Wątpliwe jest jednak aby marka Nokia odzyskała swój dawny blask. Konkurencja w branży jest ogromna, a liderzy poszczególnych segmentów rynku nie oddadzą chętnie swoich klientów. Dobrym podsumowaniem tej smutnej historii może być wykres cenowy fińskiej spółki - od swojego debiutu w 2005 roku jej akcje wzrosły z 11 do ponad 30 dolarów. Rok 2007 rozpoczął tendencję spadkową, która trwała aż do 2012 roku, kiedy to akcjami spółki handlowano po 1,8 dolara za sztukę, zaś w sierpniu 2017 roku, cena akcji wynosiła 6 dolarów.
Pomimo imponującego wzrostu ceny akcji, wynoszącego blisko 300 procent w ciągu ostatnich pięciu lat należy traktować ten przykład jako przestrogę. Jedną z najlepszych rzeczy jakie może zrobić inwestor dla swojego portfela jest unikanie spółek, które nie potrafią dostosować się do zmian rynkowych oraz poszukiwanie takich, na których produkty rynek będzie wykazywał zapotrzebowanie jeszcze przez wiele lat.
Inną cenną wskazówką dla inwestorów mogą być powiązania technologiczne spółek. Oznacza to, że firma X ma pozytywny wpływ na rozwój firmy Y, mimo działania w innej branży oraz braku jakichkolwiek powiązań właścicielskich. Przykładem takiej relacji są spółki tworzące gry oraz producenci podzespołów do komputerów. Branża gamingowa rozwija się w bardzo intensywnym tempie i kreuje coraz bardziej realistyczne i zaawansowane produkcje. Tworzenie oraz czerpanie rozrywki z nowo powstających gier wymaga coraz mocniejszych komputerów. Na tym rozwoju korzystają producenci podzespołów - tacy jak Intel czy Nvidia, którzy muszą zaspokoić rosnący popyt na coraz wydajniejsze karty graficzne czy procesory. Sytuacja tych ostatnich jest na tyle korzystna, że popyt na nowe części do komputerów będzie utrzymywał się na względnie stałym poziomie z uwagi na ciągłe zainteresowanie graczy nowymi tytułami. Dodatkowym atutem wzmacniających pozycję tych firm jest duża koncentracja rynku - zarówno w przypadku producentów procesorów jak i kart graficznych istnieją w zasadzie dwie wiodące marki. W całej gospodarce istnieje wiele podobnych przykładów, ponieważ żadna branża nie jest w stanie funkcjonować w izolacji od innych. W przypadku analizowania nowinki rynkowej warto zapoznać się z potencjalnymi beneficjentami jej rozwoju. Takie powiązania nie zawsze są oczywiste i mogą dać szansę na zajęcie dobrej pozycji inwestycyjnej znacznie wcześniej niż pozostali uczestnicy rynku.
Przytoczone wcześniej przykłady to spółki technologiczne. Philip Fisher w czasie swojej kariery koncentrował się na tym typie przedsiębiorstw. Zasłynął o zwłaszcza zakupem akcji Motoroli w czasach gdy produkowała ona odbiorniki telewizyjne. Uważał, że innowacyjne i prorozwojowe przedsięwzięcia mogą przynieść atrakcyjną stopę zwrotu. Dużą zaletą takich firm jest fakt, że są one w stanie przez długi czas zwiększać osiągane przychody. Tę ostatnią cechę docenia również Warren Buffett podczas doboru spółek do swojego portfela inwestycyjnego. Jednak między Fisherem i Buffettem pojawia się pewna rozbieżność. Inwestor z Omaha przez 95% okresu swojej kariery nie przepadał za spółkami technologicznymi. Swoją awersję motywuje problemami ze zrozumieniem działalności tego typu firm. Mimo to, zarządzany przez niego holding Berkshire Hathaway kilkakrotnie dokonywał inwestycji w spółki technologiczne, a ostatnio wraz z Charliem Mungerem stwierdził, że zaczyna się stopniowo przekonywać do takich przedsiębiorstw. Podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy w Omaha ubolewał , że przegapił rewolucję związaną z rozwojem takich firm jak Amazon i Google. Ta ostatnia spółka posiada quasi monopolowy biznes i może czerpać gigantyczne zyski dzięki reklamodawcom, którzy nie mają zbyt wielu alternatyw. W takich przypadkach Buffett używa porównania do jedynego w okolicy , prywatnego i oczywiście płatnego mostu (po angielsku Toll Bridge) . Właśnie takie firmy ceni sobie wyrocznia z Omaha. W latach 80-tych był on nawet nazywany magnatem prasowym, z racji posiadania licznych czasopism, które uzyskiwały sowite zyski od reklamodawców. Wraz z rozwojem internetu Buffett przezornie wycofał się z tego biznesu, bo lokalne gazety straciły swój quasi monopol na publikowanie ogłoszeń.
W 2011 roku nabył pakiet 61 milionów akcji technologicznego IBM wartych 10,5 miliardów dolarów. Oznaczało to średnią cenę zakupu wynoszącą 172 dolary. Wyzwaniem przed którym stanął technologiczny gigant była transformacja profilu działalności z hardware na bardziej różnorodną aktywność. Obecnie firma oferuje rozwiązania w oparciu o usługi doradcze i informatyczne, oprogramowanie i sprzęt.
Co ciekawe IBM, którego początki sięgają końca XIX wieku roku zajmował się produkcją różnorakich urządzeń, od czytników kart perforowanych, po krajalnice do sera, więc to nie jego pierwsza metamorfoza. Niestety po sześciu latach inwestycja Warrena nie przyniosła większych zysków. W międzyczasie, a dokładniej w maju 2017 roku sprzedał on jedną trzecią posiadanych w firmie udziałów. Swoją decyzję uzasadnił faktem, że nie ocenia już tak optymistycznie IBM jak w 2011 roku. Co ciekawe, w trzecim kwartale 2017 roku spółka ta odnotowała zysk przekraczający prognozy. Opublikowanie tak dobrych wyników finansowych sprawiło, że akcje technologicznego giganta podczas sesji z 18 października 2017 roku wzrosły 9 procent. Szacuje się, że ruch ten zwiększył wartość posiadanego przez Berkshire pakietu akcji o 800 milionów dolarów. Trudno jednak w tym momencie określić czy jest to jednorazowy zryw czy początek dłuższej tendencji. Jeżeli druga opcja jest prawdziwa to można przypuszczać, że IBM spełnia pierwsze kryterium Fishera, a Warren Buffett zarobi jeszcze na akcjach tej spółki.
Drugą technologiczną inwestycją wyroczni z Omaha było Apple. W 2016 roku spółka stworzona przez Steve’a Jobsa miała przejściowe problemy ze sprzedażą oraz swego rodzaju kryzys tożsamości. Warren Buffett nabył pakiet 61,2 milionów akcji wartych wtedy 6,75 miliardów dolarów. Oznacza to średnią cenę zakupu wynoszącą 110,17 dolarów za sztukę. Od tamtego czasu cena akcji Apple wzrosła do 165 dolarów na przełomie sierpnia i września 2017 roku. Apple jest czymś więcej niż spółką technologiczną i może dlatego znalazło się w gronie ulubieńców Buffetta. Posiada bardzo silną i rozpoznawalną markę oraz liczne grono fanów. Podczas zakupu spółka zmagała się z przejściowymi i możliwymi do rozwiązania problemami. Takie okazje inwestycyjne preferuje legendarny inwestor z Omaha.
Omawiane wcześniej spółki technologiczne stanowią raczej wyjątek niż regułę w portfelu inwestycyjnym Berkshire Hathaway. Wraz z Charlim Mungerem, którego majątek przekracza 1,6 miliarda dolarów, z reguły preferują biznesy o łatwiejszym modelu działania. W przypadku producenta telefonów komórkowych łatwo o nowość, która pojawi się w dziale badawczym konkurencji. Przykład Nokii pokazuje, że innowacyjne modele w bardziej dynamicznych firmach potrafią zniszczyć wartość dobrze prosperującego do tej pory przedsiębiorstwa. Również siła marki nie jest tutaj tak stabilna jak w przypadku np. batonów Snickers, pieluszek Pampers, butów Nike i torebek Louis Vuitton. Nie wystarczy zatem wiedzieć co dzieje się wewnątrz firmy, której akcje posiadamy. Czy jesteśmy w stanie przewidzieć co zrobi konkurencja ? W portfolio inwestycyjnym Buffetta można spotkać spółki, takie jak Coca-Cola, Wells Fargo, Kraft Heinz. Charakteryzują się one odmiennymi profilami działalności, jednak posiadają jedną cechę wspólną. Ich los zależy przede wszystkim od nich samych a nie konkurencji. Oferowane przez nie usługi lub produkty nie są innowacyjne. Mimo to, potrafią uzyskiwać wzrost przychodów, oraz są bardziej stabilne niż spółki technologiczne. Podsumowując : Buffett i Fisher mają zupełnie inne podejście do innowacyjnych przedsiębiorstw. Jednak łączy ich zamiłowanie do firm, które są w stanie zwiększać swoje przychody przez dłuższy czas. Niezależnie od indywidualnych preferencji każdego inwestora warto poszukiwać spółek, które są w stanie spełnić to kryterium
Zanim zdecydujesz się na zakup akcji Intercars , CD project, CCC, Lpp, Kęty, Adidasa, Daimlera zastanów się w jakim stopniu zagraża im konkurencja. Czy będą w stanie w kolejnych 10 latach nadal zwiększać przychody? Jak dynamiczny będzie to wzrost ? Czy rynek nie nasycił się już ich produktami ? Jak wyglądają możliwości i opłacalność ekspansji zagranicznej ? Możesz dać ocenę od 0 do 10 . Powtórz ten zabieg dla wszystkich punktów Fishera, z którymi się zapoznasz.
Już za tydzień omówimy 2 pytanie Fishera: Czy kadry zarządzające wykazują wystarczająco dużo determinacji do dalszego rozwoju produktów, usług lub procesów w celu ciągłego zwiększania potencjału sprzedaży?
Poprzednie odcinki znajdziesz tutaj:
https://www.longterm.pl/Kim-Byl-Filip-Fisher-Nauczyciel-Warrena-Buffetta-Cz-I.html
https://www.longterm.pl/Kim-Byl-Filip-Fisher-Nauczyciel-Warrena-Buffetta-Cz-Ii.html
Autorzy:
Łukasz Tomys i Mateusz Sawicki, twórcy serwisu twojadrugapensja.pl
Na kolejną część naszego serialu o Filipie Fisherze zapraszamy już za tydzień!
Upewnij się, że zapisałeś się na darmowy newsletter bloga (formularz w prawym górnym rogu głównej strony) i polunbiłeś nas na Facebooku abyś otrzymał powiadomienia