A co jeśli jesteśmy w roku 1987?
A co jeśli jesteśmy w odpowiedniku roku 1988, następującym po pamiętnym 1987 roku, kiedy to 19 paździenika odbył się największy w historii jednodniowy spadek indeksu Dow Jones o aż 23%?
Sytuacja wydaje mi się bardzo podobna do wczesnego roku 1988 - dlaczego?
1) Spadek indeksu był nagły i brutalny
poniżej wykres indeksu S&P500 z 1987 roku
źródło: Tradingview
Spadek od szczytu do dołka absolutnego wyniósł aż 35,94%!
a poniżej wykres indeksu S&P 500 z 2018 roku
źródło: Tradingview
Spadek od szczytu do dołka absolutnego wyniósł mniej niż 31 lat temu, bo "zaledwie" 20,06%.
Co się okazuje, w 1987 roku spadek był o wiele głebszy i można go nazwać nawet "bessą błyskawiczną" - Amerykanie załatwili sobie wtedy bessę w zaledwie 3 miesiące, co zazwyczaj trwa średnio ok. 11 miesięcy. Spadek był drastyczny, oszałamiający i okazał się dla ówczesnych inwestorów prawdziwym szokiem. W komunistycznej TV, między innymi w naszej, przedstawiano go jako upadek kapitalizmu i dowód na wyższość ZSRR.
W zeszłym roku, spadki w końcowej fazie, też przybrały formę wodospadu i klasycznej paniki - tzw. "selling climax" czyli przesilenie sprzedaży (zdecydowana większość uczestników sprzedawała i było bardzo mało popytu). Na świecie pozostały tylko 4 kraje komunistyczne - CHRLD, Korea Północna, Kuba i Wenezuela - pewnie tylko w tych 3 ostatnich przedstawiano ostatnie załamanie jako koniec świata kapitalistycznego jaki znamy, choć być może Pekin również wykorzystał go w celach wizerunkowych.
2) Zarówno teraz jak i 31 lat temu, pamięć o poprzednim krachu była dość świeża
W 1987 roku wielu inwestorów miało jeszcze świeżo w pamięci bessy lat 70-tych podczas wojny w Wietnamie, które śmiało można nazwać "straconą dekadą" - Buffett wtedy też nie osiągał dobrych wyników a okres lat 70-tych był odpowiednikiem naszej straconej dekady lat 2007-2016. Tak na dobrą sprawę, to indeks S&P 500 wybił się dopiero w 1982 roku i można powiedzieć, że wtedy dopiero rozpoczął nową hossę. Ludzie w październiku 1987 byli już zatem po 5 latach hossy i myśleli, że ona się po prostu kończy, tłumnie ruszyli do sprzedawania akcji w niemalże zgodnym chórze.
Podobnie teraz, po 9 latach hossy w USA, amerykańscy inwestorzy myślą, że po prostu ten rajd byka się już skończył. Wielu z nich ma również dość świeżo w pamięci poprzedni krach w 2008 roku a wielu potraciło wtedy majątki. Nic dziwnego zatem, że strach ma wielkie oczy.
3) Wtedy i dziś były problemy z państwem - pretendentem do tytułu światowego hegemona
W 1987 roku wrogiem numer 1 Ameryki była Japonia i bardzo obawiano się, że za kilka lat może prześcignąć gospodarczo USA - teraz tym wrogiem są Chiny. Zarzucano też wtedy wiele Niemcom, nazywając ich nawet "manipulatorem walutowym" i narzucono krajom G5 aby wzmocniły swoje waluty, bo dolar był zbyt mocny - skąd my to znamy?
Jak by wyglądała sytuacja na polskiej giełdzie po 1987 roku? Tego się niestety nigdy nie dowiemy, bowiem nasza GPW powstała dopiero w 1991 roku, ale mogę tylko przypuszczać, że po reformach Wilczka z 1988 roku nastąpiła by prawdziwa euforia i mocny ruch w górę. Potem w 1989 roku jak wiadomo nastąpił upadek komunizmu a w 1991roku upadek ZSRR, co dałoby dodatkowy impuls, bo zaczęłaby wchodzić mocno "zagranica".
Co mogłoby być teraz odpowiednikiem tych pozytywnych zdarzeń? Tego nie wie nikt ale być może w tym roku, jeszcze przed wyborami rząd rzuci jakąś wyborczą kiełbasę a za rok w Rosji skończy się system autorytarny? Kto wie...
W każdym razie od dołka z 1987 roku amerykański indeks S&P 500 zyskał przez kolejne 13 lat, właściwie bez żadnej większej korekty aż 617%.
Z inwestorskim pozdrowieniem,
Albert "Longterm" Rokicki
Email: kontakt@longterm.pl
Kanał Youtube: www.youtube.com/user/alrokas
Fanpage na Facebooku: www.facebook.com/longtermblog
Twitter: https://twitter.com/Longterm44