Finanse dla dzieci 3 - ustalamy cenę produktu
Od początku roku szkolnego prowadzimy projekt przedszkolny, edukacji finansowej. Warsztaty prowadzone są raz w miesiącu. Zachęcam do zapoznania się z poprzednimi edycjami:
- Pierwsze zajęcia o oszczędzaniu i więcej o samych warsztatach: https://longterm.pl/edukacja-finansowa-dla-dzieci/
- Drugie zajęcia o historii pieniądza i zabezpieczeniach na banknocie:
https://longterm.pl/edukacja-finansowa-dla-dzieci-cz-2/
Ostatnio prowadzone zajęcie odbyły się na przełomie listopada/grudnia, z racji okresu świątecznego, zrezygnowaliśmy z grudniowych warsztatów, a listopadowe przesunęliśmy bliżej końca. Podczas zajęć skupiliśmy się na ustaleniu tego, w jaki sposób powstaje cena produktu. Ustaliliśmy, że każdy produkt bądź usługa składa się z półproduktów/wymaga elementów, za które przedsiębiorca zapłaci. Omówiliśmy to, na przykładach zawodów rodziców.
Jeden z rodziców uprawia pole i sprzedaje warzywa. Co musimy wliczyć w cenę tych warzyw? Szybko pojawiły się takie odpowiedzi jak "paliwo" i "nasiona", ale doszliśmy również do tego, że tato wcześniej kupił również drogi sprzęt, taki jak ciągnik i musi, sprzedając warzywa zarobić tyle, aby sprzęt mu się zwrócił, najlepiej, zanim się zepsuje i zużyje. Zarabia też po to, aby utrzymać rodzinę, więc w cenie marchewki uwzględnia również wszystkie wydatki związane z domem, ale i swoją córką — to dotyczy każdego rodzica, niezależnie od tego, gdzie pracuje, ale również każdego produktu, który kupujemy w sklepie. Dzieci szybko zrozumiały ten mechanizm — dalsza burza mózgów to był istny pociąg ekspresowy!
Nie pozostało więc nic innego jak przeprowadzić wasztaty praktyczne
Podzieliliśmy się na grupy. Każda z grup otrzymała inne zadanie. Ja pełniłem funkcję hurtowni, która sprzedawała półproduktu, ale tylko w dużych ilościach. Ode mnie więc mogły kupować sklepy (trzy grupy) handlujące każda innym towarem. Producent ciastek (czwarta grupa), musiał korzystać z usług sklepów handlujących danym półproduktem.
Pełniłem również rolę klienta końcowego, kupowałem gotowe ciastka.
Każda grupa otrzymała na początku 10 monet. Po omówieniu zasad dokonywaliśmy działań w turach, tak aby na bieżąco omówić, co kto robi i jakie mogą być tego skutki i aby wspólnie wyciągać z wnioski. Zaproponowałem sprzedaż za dwukrotną cenę pozyskanych produktów, tak aby wygenerować zysk:
- jeśli kupiliście mąkę w hurtowni za 1 monetę, sprzedajcie ją dalej za 2 monety itd.
- jeśli podczas produkcji ciastek potrzebujesz 3 składników, gdzie każdy kosztował 2 monety, to sprzedaj ciastka minimum po 12 monet itd.
Podczas zabawy pojawiło się wiele ciekawych przypadków, które wspólnie omówiliśmy. Nawet doświadczyliśmy kilku odmiennych strategii, które wynikały od samych dzieci. Omówię kilka z nich.
Grupa handlująca jajkami
Nie chcieli wydawać wszystkich 10 monet od razu, kupili początkowo jedynie kilka jajek i zachowali monety. Szybko zorientowali się, że producent ciastek, nie ma na tyle dużo pieniędzy, aby odkupić podczas 1 tury wszystkie dostępne jajka. Dlatego też nie widzieli sensu w kupowaniu większej ilości od hurtowni. Żałuję, że mechanizm zabawy nie był bardziej skomplikowany, bo oni ciągle kombinowali jak zainwestować pozostałe monety, aby przyniosły im dodatkowy zysk.
Monitorowali też rynek — obserwując ile pieniędzy jest w rękach producenta czekolady, podnosili cenę jajek na tyle, aby wymusić wydawanie większej ilości pieniędzy. Producent był bardzo niezadowolony. Początkowo nie zgodził się na jajka za 6 monet, podczas gdy inne półprodukty kupował po 2 monety. Negocjując, doszli jednak szybko do porozumienia przy niższej kwocie. Jednak gdy producent, sprzedając ciastka, zarabiał coraz więcej, w ciągu kilku tur i tak producent w końcu kupował jajka po 6. Stopniowe podnoszenie ceny o 1 monetę co turę sprawiło, że obie strony były bardzo zadowolone z transakcji.
Grupa sprzedająca czekoladę
To grupa, która zdecydowała się na wydawanie wszystkich zarobionych pieniędzy. Dzięki kupowaniu po 10 szt, oferowałem dodatkową 1 sztukę gratis. Ceny podnosili powoli, więc frustrowało ich to, że na magazynie nadal spoczywa pełno czekolady, gdy producent kupuje od nich tylko kilka sztuk. Celem było uzbieranie łącznie kolejnych 10 monet, aby kupić znów hurtowo czekoladę. Jako że czekolada wciąż była jednak tania (nie podnosili ceny), nie tylko szło im to powoli, ale niestety skończyli z ogromnymi zapasami czekolady, których sprzedaż szła bardzo powoli.
Grupa sprzedająca mąkę
Początkowo również skusiła się na zakup w hurtowych ilościach, wymieniając 10 monet na 11 klocków, odpowiadających za mąkę. Jednak po 1 turze zorientowali się, że producent kupił tylko 1 mąkę, bo na więcej nie miał pieniędzy. Zaczęli więc zbierać pieniądze przez kilka tur. Tutaj taktyka nie zakładała ponownie zakupu dużej ilości mąki — nie widzieli w tym sensu. Nadal mieli duże jej zapasy. W pewnym momencie oświadczyli: "Proszę Pana, my te pieniądze chcemy wydać, aby też produkować ciastka. Będziemy sprzedawać mąkę, ale za zarobione pieniądze kupimy dodatkowe produkty do produkcji ciastek." - to był krok dalej w porównaniu z tym, co dokonała grupa dzieci sprzedających jajka — oni oszczędzali, ale nie mieli pomysłu na biznes. Za to grupa sprzedająca mąkę, najmniej skupiała się na podnoszeniu cen — szukała możliwości zarobku w innym miejscu.
Producenci ciastek
Ta grupa zarabiała najszybciej, w pierwszej turze zakupiła 3 produkty, każdy warty 2 monety. "Upiekli" pierwsze ciastko (łącząc klocki) i odsprzedali mi za 12 monet. Z każdą turą, pomimo podwyżek cen, produkowali więcej ciastek, co generowało duży przypływ nowych pieniędzy. Sami niewiele kombinowali nad podnoszeniem swoich cen, pozostali przy schemacie liczenia ceny półproduktów x2. Szybkie tempo zarabiania jednak doprowadziło do uśpienia, jeśli chodzi o podejmowanie zmian w biznesie. Szybko zaczęli się godzić na każdą zaoferowaną im cenę, podwyżki półproduktów nie robiły na nich wrażenia. Może to ja powinienem szybciej, przestać się godzić na ceny z łatwym przelicznikiem bazującym na dwukrotności. Ja jako klient końcowy również tolerowałem szybkie podnoszenie cen ciastek. - to jednak przykład, że na wygodnym rynku gdzie szybko się zarabia, mało skupiamy się nad zmianami, a akceptujemy nawet nierentowne dla nas ruchy kontrahentów.
Podsumowanie
Żałuję, że cały eksperyment nie trwał dłużej, bo kończył nam się czas. Grupa sprzedająca mąkę nie zdążyła napiec zbyt wielu ciastek i rozwijać drugiej nogi biznesowej. Inne grupy chciały ją kopiować, ale podczas zabawy nie zdążyły wejść w nowy biznes. Skończylibyśmy zapewne na tym, że wszyscy zaczęliby piec ciastka, a cena, nie tylko ciastek, doznałaby krachu (ode mnie nadal kupowali produkty za 1 monetę)! Piszę nie tylko ciastek, bo przecież nikt by już nie handlował półproduktami, kupowaliby ode mnie na własny użytek. Pierwszy producent ciastek mając ogromne nadwyżki pieniędzy, zapewne zacząłby kupować również ode mnie hurtowe ilości półproduktów. Niestety nie przyszło nam doświadczyć załamania gospodarki — ale omówiliśmy ten przykład wspólnie.
Na koniec każde dziecko, jak co warsztaty odebrało swój ekwiwalent 5 zł (zbieramy do skarbonki żetony, które później wymieniamy na nagrody). Podczas trzecich warsztatów nie było już praktycznie dziecka, które sięgnęło po słodycze, część dzieci odebrała najtańszą zabawkę. Podoba mi się to, że z każdym kolejnym warsztatem wolą oszczędzać na te droższe zabawki i coraz mniej czują konieczność spieniężenia otrzymanych żetonów.
Ekstra! Było lepiej niż zakładałem, nie mogę doczekać się kolejnych warsztatów!