Kluczowy moment na rynkach
Gracze w zdecydowanej większości nie oglądali tej debaty, bo w tym samym czasie były ważne mecze futbolu amerykańskiego i baseballu, ale szczególnie Ci na ropie nie mogli zlekceważyć tego wydarzenia i musieli zamykać pozycje, tym bardziej że Mitt Romney w tej debacie bardzo złagodził swój ton odnośnie ewentualnej interwencji w Syrii i ataku na Iran. Zwycięstwo Obamy w debacie i ewidentne przesunięcie się w kierunku pokojowym Romneya spowodowały że ropa naftowa tąpnęła wczoraj aż o 3,5%, osiągając przez moment poziom 85 z centami. Oczywiście ta ostatnia debata nie powinna przesądzić o ostatecznym wyniku wyborów, ale te wczorajsze reakcje świadczą jak duża niepewność i zmienność zapanowała na rynku. W sondażach przeprowadzanych przed debatą, prowadzi wciąż nieznacznie Romney, i teraz pytanie brzmi: czy Barrack Obama zdoła odrobić straty do 06.11 czyli do dnia wyborów? Wczoraj graczom na NYMEX zwyczajnie puściły nerwy - pomyśleli sobie: a co jak odrobi? Sytuacja na ropie naftowej wpisuje się jak dotąd idealnie w scenariusz jaki od dłuższego czasu przedstawiam - ostatnia aktualizacja z 20 września:
Jedyną szansą dla "czarnego złota" byłby wybór Mitta Romneya i jego bardziej agresywna retoryka wobec Syrii i Iranu. Jeśli nie będzie on dostatecznie jastrzębi to nic nie zmieni przeznaczenia i ropa będzie dalej spadała, gdyż fundamenty nie sprzyjają temu surowcowi. Nie ma w tym przypadku już większego znaczenia czy Dolar się umacnia czy osłabia. Można przytoczyć tu przykład cen gazu naturalnego, którego ceny spadły o 50% podczas gdy Dolar tracił przez kilka lat do wszystkich walut i nie był w stanie tego powstrzymać. Decydowały po prostu fundamentalne czynniki wewnętrzne czyli drastyczne, skokowe zwiększenie wydobycia ze źródeł własnych, w tym w dużej mierze gazu łupkowego. Jeśli chodzi o rynek akcji to uważam że pomimo tego że weszła duża zmienność (tzw. "indeks strachu" - VIX, wzrósł od 5.10 o 30% do 18,8), to korekta spadkowa powoli ma się ku końcowi. Brakuje mi jeszcze jednej sesji paniki pod jakieś nieoczekiwane informacje - w celu odebrania akcji ze słabych rąk. W USA mogą to być bardzo słabe dane jakiejś dużej spółki - już wczoraj Dupont dał próbkę tego i teraz należy bacznie obserwować notowania tej spółki. Jeśli będą rosnąć to znaczy że Amerykanie mają gdzieś wyniki spółek i będą grali już pod przyszłość. Teoretycznie zatem tę przełomową sesję mini paniki możemy mieć już za sobą - ale ostrożność jest wciąż bardzo wskazana! U nas, jedynym medialnym lamentem mogłoby być np. całkowite odebranie Polsce dalszych funduszy unijnych lub kolejne fatalne dane makro (które oczywiście są już historią i pozostawiamy je historykom). Pamiętamy jakie wspaniałe dane były w 2007 roku? PKB szybował ponad 5% rok do roku, produkcja grzała +20% rok do roku, sprzedaż detaliczna nie spadała poniżej 10% rok roku, i co? No największa bessa w historii...teraz dla odmiany mamy fatalne dane - produkcja przemysłowa spada o 5% rok do roku, sprzedaż detaliczna rośnie już tylko 3%, bezrobocie wzrasta...jakie wnioski? Inwestor musi podchodzić kontrariańsko - kupować jak wszyscy się boją, a sprzedawać jak wszyscy są w euforii. Dla S&P 500 wciąż aktualna jest moja ostatnia analiza.