Wielka zmiana dolarowego paradygmatu
Aby najlepiej wytłumaczyć zależności rządzące Dolarem posłużę się przykładem stawu w którym hodowane są karpie. USA to taki wielki staw, w którym szef FED -Ben Bernanke hoduje swoje karpie. Od 2008 roku poziom wody w jego stawie zaczął się drastycznie obniżać. Poziom wody to w tym porównaniu suma wszystkich pieniędzy w systemie. Ludzie zaczęli, jak to się nieładnie nazywa, delewarować czyli w popłochu spłacać swoje długi i zaprzestali zaciągać nowych pożyczek. Do tego zaczął zwiększać się deficyt wody jaki od lat trapił ten staw - można powiedzieć że nastąpiła prawdziwa susza. Więcej wody wypływało niż trafiało w postaci deszczu. Bernanke zaczął najpierw nosić wodę wiaderkami ze swojego domku, co można porównać z kolejnymi obniżkami stóp do zera. Ku jego rozpaczy, te jego ciągłe dolewanie wody wiaderkiem co pewien czas, nie zdały egzaminu i staw wciąż wysychał. Pierwsze karpie zaczęły pływać do góry brzuszkami (upadek Lehmana, Bear Sterns, Countrywide, Freddie i Fannie Mae itd.). Co zrobił nasz hodowca? Postanowił wtedy że na stałe podłączy szlauf i będzie lał wodę non stop tak aby woda w stawie nie wysychała. Niestety wciąż panowała niewiarygodna susza i nawet intensywne dolewanie wody nie pomagało. Nie dość że nie było bowiem deszczu, to dziura w ziemi wciąż się powiększała i woda wyciekała. Po raz pierwszy w 2010 roku postanowił wyłączyć szlauf. Chciał sprawdzić czy może jakimś cudem woda już nie wycieka. Ku jego rozpaczy woda zaczęła się obniżać drastycznie zaraz jak wyłączył jej sztuczny dopływ. Spoglądał nerwowo w stronę nieba ale tam wciąż grzało zabójcze słońce...Wznowił zatem dolewanie wody i ku jego zadowoleniu poziom się wyrównał. W 2011 roku ponownie chciał sprawdzić czy jak wyłączy szlauf to nic się nie stanie i znowu zonk...poddał się i postanowił że być może już nigdy nie wyłączy szlaufa, a w każdym bądź razie nie zrobi tego aż do 2015 roku. Minął 2012 rok i ku jego wielkiemu zdziwieniu i nieukrywanej euforii pojawił się w końcu upragniony, wypatrywany od lat deszcz!!!! Co ma na celu ta alegoria i jak interpretować jej symbole? Poziom wody w stawie to całkowita ilość pieniędzy w systemie gospodarczym. Dlaczego z USA ta "woda" wycieka? Po pierwsze deficyt handlowy oraz odsetki płacone wierzycielom (Chiny, Japonia, Rosja, Kraje Arabskie), których to nie są w stanie zrekompensować zyski z zamorskich inwestycji (np. firm takich jak Apple, Mc Donald's itd). Ten bilans wszystkich wpływów i odpływów w relacji z zagranicą, w gospodarce nazywa się rachunkiem obrotów bieżących, obliczanym w USA kwartalnie. W III kw. 2012 roku deficyt na rachunku bieżącym wyniósł 107 mld USD. Był zatem dokładnie o połowę mniejszy niż rekordowy z sierpnia 2006 roku (214 mld $). Jeszcze w I kwartale 2012 ten sam deficyt wyniósł 130 mld $, więc widoczny jest pozytywny trend. Dane za IV kw. powinny być jeszcze lepsze dzięki rosnącemu wydobyciu gazu i ropy metodą łupkową i uniezależnienie się od importu tych surowców. Po drugie, od 2008 roku gospodarstwa domowe się nieustannie delewarowały (spłacały zadłużenie i powstrzymywały się od zaciągania nowych pożyczek) Spowodowało to wyparowanie aż 1,4 biliona (1400 mld) USD z systemu (sic!). Przez ostatnie lata ubywało od 200-300 mld USD kredytów rocznie. Dodając do tego zatem deficyt na rachunku bieżącym (roczny) dawało to skumulowaną dziurę w amerykańskiej gospodarce wynoszącą ok. 1 biliona rocznie (83 mld/mies.). Co się stało w IV kwartale 2012 co spowoduje totalną zmianę paradygmatu? Otóż tak jak napisałem, po prawie 5 latach mega suszy pojawił się w końcu deszcz. Nie jest to jak na razie imponujący opad, ale sygnalizuje stopniowy powrót do normalności. Co jest tym deszczem przynoszącym ulgę Benowi Bernanke? We wspomnianym IV kwartale, po raz pierwszy od niemalże 5 latach kredyt w amerykańskich gospodarstwach domowych zaczął ponownie rosnąć. Wartościowo to jest wzrost o 30 mld USD w stosunku do III kw. 2012 ale zawsze coś. Jeśli nawet taki rachityczny wzrost byłby na dłuższą metę utrzymany, to zmniejszyłby dziurę o 120 mld. Łącząc to ze spadającym deficytem na rachunku bieżącym (ok. 100 mld mniej niż wcześniej) uzyskujemy zmniejszenie dziury o ponad połowę (520 mld mniej wycieku). Pozostaje jednak wciąż 480 mld USD dziury (40 mld/mies.) w amerykańskiej gospodarce, którą jakoś trzeba wciąż łatać. Skoro jednak Ben Bernanke wciąż nie wyłączył swojego szlaufu i pompuje aż 85 mld USD to w pierwszych miesiącach tego roku mamy już nawet nadpodaż pieniędzy w systemie o ok. 45 mld USD miesięcznie (sic!). Woda zaczyna się podnosić i niedługo może przekroczyć maksymalny poziom - wtedy wyleje się na okoliczne pola i zabije karpie. Ben Bernanke stoi zatem przed krytycznymi decyzjami, które musi dokonywać nie za kilka miesięcy ale dosłownie już. Jeśli przegapi newralgiczny punkt to tak jak napisałem powyżej, spowoduje wylew wody ze stawu czyli przysłowiowe "wylanie dziecka z kąpielą". Na kolejnym posiedzeniu FED można zatem spodziewać się ożywionej dyskusji o zmniejszeniu programu skupu obligacji o połowę, a gdzieś w połowie roku można być niemal pewnym jego obniżenia do ok. 40 mld lub nawet mniej. Jakie to może mieć konsekwencje dla Dolara i giełdy? Dolar będzie się umacniał, wraz zezmniejszeniem się deficytu rachunku bieżącego i zwiększeniem kredytu w gospodarstwach domowych (więcej kredytu = większy popyt na walutę w której się go spłaca). Giełda będzie rosła pomimo umacniania się Dolara - przynajmniej w USA. W Polsce może być to utrudnione gdyż nie wiadomo czy wzrost kursu USD zdoła zrekompensować spadek dolarowych cen surowców z których żyjemy (miedź, węgiel, stal) lub będziemy niedługo żyli (gaz łupkowy). DOŁĄCZ DO MNIE NA FEJSIE: http://www.facebook.com/longtermblog